Ojciec chrzestny


Powieść Mario Puzo, której bohaterami są członkowie sycylijsckiej mafii to powieść potrafiąca zwieść czytelnika. Akcja tocząca się w Nowym Jorku wciąga czytelnika w świat interesów i walki o wpływy z najbardziej dochodowych, a często i nielegalnych przedsięwzięć, ale to coś jeszcze. Ojciec chrzestny to książka, w której zawarto wiele różnorodnych historii, nakreślono wiele ciekawych portretów i położono nacisk na bardzo ważną w moim własnym systemie wartości kwestię - lojalność.

Wielcy ludzie nie rodzą się wielkimi, tylko się nimi stają.


Na samym początku czytelnikowi zostają przedstawieni interesanci, którzy udają się do wielkiego dona rodziny Corleone w celu złożenia prośby o pomoc. W związku z tym, że w posiadłości Rodziny trwa akurat wesele Connie - jedynej córki Vito Corleone'a, don nie może nikomu odmówić. W wyniku styczności z wszystkimi z rodu Corleonów zostaje nam przedstawionych w płynny sposób wielu znaczących bohaterów, a późniejsze wydarzenia coraz intensywniej wciągają, a co za trym idzie, książka ciekawi coraz bardziej.

Matki są jak policjanci. Zawsze wierzą w najgorsze.


Jeżeli ktoś w związku ze wzmianką o sycylijskiej mafii liczył na natłok obfitujących w lejącą się strugami krew zdarzeń może czuć się lekko zwiedziony. Do tej pory o książce myślę, pomimo tego, że skończyłam ją kilka dni temu i staram się skonfrontować moje oczekiwania co do lektury z tym, co dostałam. Jak najbardziej chwalę sobie kunszt powieści Puzo - jego styl, choć z początku nieco oporny w odbiorze, wymagający skupienia i nie pozwalający czytać książki bez całkowitej koncentracji po kilkudziesięciu stronach robi się już bardziej przystępny. Nie miałam większych problemów z tym, żeby zrozumieć tekst, chodziło raczej o jego plastyczność. Do żadnych fargmentów wracać nie musiałam, a i głębokich egzystencjalnych rozmyślań w Ojcu chrzestnym nie zawarto, co nie znaczy, że żadnej głębszej treści w nim nie ma. Właśnie z moich własnych kontemplacji wynika, że to ta głębsza treść najbardziej do mnie trafiła.

Postać Vito Corleone to jedna z najważniejszych zalet książki. Don rodziny, dbający o jej pozycję, korzystne interesy i wpływy. Bohater cieszący się szacunkiem, na który musiał zasłużyć. Nie twierdzę, że zawsze na warunkach zgodnych z prawem, ale ten motyw honoru, wzajemnego uznania i wierności niesamowicie do mnie przemówił. Don podczas układania się z przyjaciółmi rodziny zawsze podkreśla, że nie odmówi nikomu pomocy, jeżeli dany osobnik gotowym będzie kiedyś odwdzięczyć się rodzinie. Równocześnie ceni sobie wieloletnią lojalność, choć w niektórych przypadkach okazuje się, że przecenił pewne solenne obietnice. Chciałoby się rzec, że Vito Corleone hołduje zasadzie oko za oko, ząb za ząb i to w dwóch wymiarach, pozytywnym i negatywnym. Przychylnym sobie osobom gotów jest pomóc, a tchórzom, którzy się od niego odwrócili odpłaca się wyrównując rachunki. Równocześnie nasuwają mi się na myśl słowa Anthonego Hopkinsa: Kiedyś traktowałem ludzi dobrze, teraz z wzajemnością.

Nie można mówić ,,nie" ludziom, których się kocha, za często. To cały sekret. A poza tym, kiedy to mówisz, musi brzmieć jak ,,tak". Albo trzeba ich samych skłonić do powiedzenia ,,nie".

Oprócz wykreowania świetnego tytułowego bohatera Mario Puzo przedstawił całą gamę postaci z bagażem doświadczeń, nietuzinkowych i tylko pozornie nie budzących sympatii. Są to bohaterowie różnorodni, w jakiś sposób związani z mafijnym półświatkiem. Jedni bardziej, drudzy mnie świadomi. Starzy "wyjadacze" z raczkującymi amatorami na biegunie przeciwnym. Wrogowie i przyjaciele, a każdy z nich dostaje to, na co zasłużył. Kilku z nich, oczywiście oprócz dona, zwróciło moją szczególną uwagę, a do grona tego zaliczyć mogę Johnnyego (coś pokręciłam z imieniem...? Tak to powinno wyglądać?) Fontanne, Lukę Brasi, Clemenzę i Kay Addams, która jednak straciła moje uznanie na samym końcu książki. Spodobał mi się też Michael Corleone z którym wiąże się motyw dosyć niespotykanej przewrotności.

Akcja jest mocno rozwleczona, bo obejmuje całą dekadę. Śledzimy kolejne posunięcia Rodziny, jesteśmy świadkami losów wspomnianych wyżej bohaterów, a jeżeli mam się do czegoś przyczepić, to do faktu, że historia początku działalności Vito Corleone została umieszczona w połowie książki. Ciekawa, ale trochę za późno się pojawiła. Z resztą, chronologia jest mocno poprzeplatana fragmentami z przeszłości, choć nie gubiłam się zasadniczo podczas czytania. Brakuje troszkę dynamizmu, bo choć ciekawa i wciągająca, historia trochę pozbawiona jest napięcia. Niemniej jednak wraz z bohaterami przenosimy się w różne miejsca, między innymi w rodzinne strony Vito, czyli na Sycylię. Szkoda, że czasem na efekty niektórych posunięć trzeba było czekać dosyć długo, bo gdy coś się działo, od razu myślałam "O, teraz będzie za to wpier...", a akcja przenosiła się na innego bohatera, w inne rejony i upragnioną zemstę dostałam późno.

Dopiero po kilku dniach od lektury i zastanowieniu się nad nią dostrzegam jej "dobrość". Wcześniej czytałam z zaciekawieniem, ale nie przeszkadzało mi to odłożeniu książki, nawet w połowie rozdziału i zajęciu się czymś innym. To, co najbardziej mnie urzekło, to opiewana przez mnie wyżej postać Vito Corleone'a i przewrotność. Nie wiem, czy zechcę kiedyś wrócić do książki, ale tego nie wykluczam, bo niewątpliwie jest to powieść, do której wracać można.

Moja ocena: 7,5/10

Autor: Mario Puzo
Wydawnictwo: Mediasat Poland
Ilość stron: 479
Rok wydania: 1969 (oryginał), 2005 (polskie wydanie)

Cytaty pochodzą z książki,

Komentarze