Szepty dzieci mgły i inne opowiadania

Z książkami Trudi Canavan tak jest, że zaskoczyć raczej już mnie nie zaskoczy, ale jednak wyjdzie na to, że z autorką się nie pożegnam. Szepty... były zupełnie przypadkową lekturą, ale luźniejszy okres wakacyjny sprzyja takowym książkom.

Autorka Trylogii Czarnego Maga w recenzowanej przeze mnie książce zawarła pięć opowiadań, które swoją tematyką w ogóle się ze sobą nie łączą. Krótka forma, to, patrząc na inne powieści pani Canavan, musiała być wyzwaniem. Przyznaje to w pewnym sensie też sama autorka pisząc w Przedmowie, że nie przepada za tworzeniem opowiadań, bo wolałaby ten czas spożytkować na inne swoje powieści. Dla mnie samej opowiadania są w jakiś sposób wyzwaniem - nie umiem jednego pomysłu okroić tak, żeby zmieścić się na kilkudziesięciu stronach. Zaraz mam w głowie milion pomysłów na komplikacje, poboczne wątki, zwroty akcji i innych bohaterów. Dlatego też twórców opowiadań podziwiam.

W przypadku Szeptów... pierwsze dwa opowiadania nie przypadły mi niestety do gustu i już chciałam skreślić autorkę. Ostatnio dość szybko tracę wiarę w ludzi. I nie tylko w ludzi. Na szczęście w przypadku tego zbioru i Canvan ją odzyskałam - Markietanka, Przestrzeń dla siebie i Biuro rzeczy znalezionych były opowiadaniami, które przypadły mi do gustu. Co prawda były dosyć banalne i oczywiście jednowątkowe (czego się spodziewałam po autorce), ale nie raz zdarzyło mi się uśmiechnąć w reakcji na to, co przytrafiło głównym bohaterom tych historii. Przestrzeń dla siebie została napisana w formie pamiętnika pewnej malarki i zaliczam to na plus - wszystkie pamiętniki zawsze zaliczam do zalet, taka dziewczyńska fiksacja z okresu gimnazjalno-licealnego. W postaci małe dygresji dodam, że sama staram się dalej pisać, ale nie mam do tego już tyle motywacji i chęci, co kiedyś.

Opowiadanie zatytułowane Szalony uczeń, którego akcja dzieje się w uniwersum Trylogii Czarnego Maga zdecydowanie mnie zanudziło i zirytowało. Co to w ogóle było, ja się grzecznie pytam? Bardzo mało wyjaśnień, nawet jak na opowiadanie, naiwni bohaterowie i bark choćby i zalążka logicznego myślenia. Żałuję, że musiałam się z tym opowiadaniem męczyć, bo było to jedno z dwóch dłuższych w Szeptach...

Typowa to książka dla Canavan, ale miło było przeczytać coś, co nie działo się w świecie Sonei (pomijając Ucznia). Spodobały mi się pomysły autorki, bo choć banalne to miały swój urok. Nie jest to co prawda książka, po której będę miała kaca i tytuł, który na długo pozostanie w mojej głowie, ale jako relaksujące czytadło mogę jak najbardziej polecić.

Moja ocena: 6,5/10

Autor: Trudi Canavan
Wydawnictwo: Galeria książki
Ilość stron: 198
Rok wydania: 2010 (oryginał i polskie wydanie)

W ramach wyzwania: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (+ 2,5 cm) i Grunt, to okładka

Komentarze