O seriach książkowych


Jak to jest z tym czytaniem serii? Kiedy serii należy dać szansę, a kiedy lepiej oszczędzić sobie czasu, pieniędzy i cierpliwości, żeby przeznaczyć zasoby tych cennych surowców na inne powieści? W przypadku mojego podejścia do czytania serii właściwie nie ma reguł, za to jest kilka istotnych kwestii, o których myślę podczas zakupu kolejnych tomów. Nie znaczy to oczywiście, że jakikolwiek sposób jestem w stanie zapanować nad tym, co i kiedy przeczytam.

1. Że niby trylogie szybko się czyta...?
Na myśl o tym ogarnia mnie pusty śmiech. Smutna prawda jest tak, że potrzebuję przynajmniej półtorej roku, żeby przeczytać jakąś trylogię. Oczywiście mam tu na myśli te, które już się ukazały i mogę sobie pozwolić na zakup całości i... i kurzenie się całości na półce. Doskonałym przykładem jest w tym przypadku Trylogia Czasu Kristin Gier, Władca pierścieni czy Trylogia czarnego maga od Canavan. Pierwszą z wymienionych trylogii rozpoczęłam jesienią 2013 roku. Przeczytałam dwa tomy, a od pół roku posiadam Zieleń szmaragdu, której nie ruszyłam. Inna sprawa, że jest to ostatni tom serii i wymaga osobnego punktu. Jakkolwiek by na to nie spojrzeć, lekka, przyjemna młodzieżówka powinna być dla mnie przygodą na co najwyżej cztery dni. Tak, cztery bo czytam wolno i dużo czasu marnuję na gapienie się w internet. Smutne, ale prawdziwe.
Władcę pierścieni posiadam w wydaniu jednotomowym, co z jednej strony mnie cieszy, bo jednak wielka książka robi mniej zamieszania niż trzy, choć czytanie w tej formie do łatwych nie należy.
Z kolei Trylogię czarnego maga męczyłam około roku, co i tak jest mistrzostwem szybkości z moim przypadku. Z drugiej strony gdy spojrzeć na styl Canavan i fakt, że jej powieści czyta się błyskawicznie,,, Cóż, nie ma się czym chwalić.


Trylogie do przeczytania(te rozpoczęte, podkreślenie oznacza, że książkę posiadam):

Władca pierścieni: Drużyna pierścienia, Dwie wieże, Powrót króla
Trylogia czasu: Czerwień rubinu, Błękit szafiru, Zieleń szmaragdu
Kodeks DeepGate: Noc Blizn, Żelazny anioł, Bóg zegarów
Trylogia zdrajcy: Misja ambasadora, Łotr, Królowa zdrajców
Dziedzictwo kusziela: Strzała kusziela, Wybranka kusziela, Wcielenie kusziela
Atramentowy świat: Atramentowe serce, Atramentowa krew, Atramentowa śmierć
Fionovarski gobelin: Letnie drzewo, Wędrujący ogień, Najmroczniejsza droga

Siedem trylogii. Powodzenia ja.

2. Drugi tom tomem drugiej szansy.

W ten sposób stwierdzam, czy będę kontynuowała serię, choć nie jest to zasada żelazna. Bo gdy pierwszy tom wyjątkowo nie przypadł mi do gustu, to drugi już u mnie nie zagości. A nie twierdzę, że nie było przypadków, w których przeczytawszy drugi tom byłam usatysfakcjonowana, ale dalej już odpuściłam. Przykładem takich serii mogłyby być książki pani Hamilton, które pomimo łatwości nie trafiły do mnie. Również przeczytawszy drugą część serii rozpoczynającej się od Wiecznej nocy. W każdym razie gdy druga część przypadnie mi do gustu, to czytam dalej, a sięgając po kolejne stwierdzam, że już za późno, by rezygnować.


3. Syndrom ostatniego tomu...

Czyli, skoro została już tylko jedna książka, może sobie czekać namiętnie. Tak było z serią Numery od Rachel Ward. a wystarczy spojrzeć na Trylogię czasu i Kodeks DeepGate oraz cudownego kusziela, żeby mieć kolejne potwierdzenia mojego ociągania się w przypadku sięgnięcia po ostatni tom serii. Fakt faktem, miałam kilka zrażających sytuacji, które spowodowały, że mogę sceptycznie podchodzić do zakończeń, ale nie powinnam aż tak odwlekać zakończeń niektórych serii.



4. Długie, dłuższe i najdłuższe...

Nie, to nie ma związku z około erotyczną atmosferą związaną z premierą Greya, Chodzi o długość serii. Skoro nie radzę sobie z szybkim czytaniem trylogii, to z seriami typu Pieśń Lodu i Ognia czy dużo krótszą serią o Feliksie Castrze pewnie nie skończę jeszcze przez kilka lat, Chociaż Felixa zostały mi dwa tomy, co jest wykonalne w planie tegorocznym to i tak pewnie wyrobię się z tym na jednej nodze, na styk, z ozorem na wierzchu. Nie, nie chodzi o to, żeby czytać na wyścigi. I właśnie dlatego o ile inni biadolą, że Martin pisze wolno, ja nie narzekam. Po prostu wolałabym się skoncentrować na jednej konkretnej serii, a nie na kilku pomniejszych. A nie mogę, bo jest jeszcze przecież od groma książek jednotomowych. Wracając do długości serii - uporałam się z jedną długą, dwiema trochę długimi (Morganville i GONE oraz Dary Anioła) i niewielką ilością trylogii. Zabierając się za długi cykl liczę na to, że będzie szło gładko, a wychodzi jak zawsze.

Te długaśne, które już zaczęłam (a więc wkopałam się na całego):

1. Pieśń lodu i ognia: Gra o tron, Starcie królów, Nawałnica mieczy t. 1, Nawałnica mieczy t.2, Uczta dla wron t.1, Uczta dla wron t.2, Taniec ze smokami t.1, Taniec ze smokami t.2, Wichry zimy

2. Seria o Feliksie Castorze: Mój własny diabeł, Błędny krąg, Przebierańcy, Krew nie woda, Nazwanie bestii♠

3. Seria o Sabinie Kane: Rudowłosa, Mag w czerni, Zielonooki demon, Złotousta diablica, Błękitnokrwista wampirzyca♠

4. Sherlock Holmes: Studium w szkarłacie, Znak czterech, Pies Baskervilów, Dolina strachu, Przygody Sherlocka Holmesa, Wspomnienia Sherlocka Holmesa. Powrót Sherlocka Holmesa, Pożegnalny ukłon Sherlocka Holmesa

Dlatego w tym roku chciałabym nadrobić wszystkie te serie, w których do zakończenia brakuje mi jednego, dwóch tomów. Wiem, że w wielu przypadkach będzie to trudne, a i z zaczynaniem nowych serii ciężko się powstrzymać, ale liczę, że raz na dwa miesiące doczytam jakiś tom serii, w trakcie której jestem.

Jak to jest z czytaniem serii w Waszym wydaniu? Przerywacie, czytać od początku do końca i dopiero bierzecie się za coś innego, czy nie ma reguł? Sięganie po ostatni tom przychodzi Wam łatwo, czy z oporem?

Komentarze