Anno Dracula


Gdy padnie hasło "książka o wampirach" niestety pierwszym z nasuwających się skojarzeń jest świecący Edward i tęskniąca za chrzęstem żwiru pod stopami Bella. Na szczęście książki sprzed ery tetralogii pani Meyer traktują o prawdziwych wampirach - bezwzględnych, krwiożerczych i nie wychodzących na słońce w obawie przed spaleniem.

Pan Newman osadził akcję swojej książki w epoce wiktoriańskiej, co zachęcało lektury. Kolejnym aspektem przemawiającym za sięgnięcie po Anno Dracula był wątek Kuby Rozpruwacza grasującego w Whitchapel. Gdy zabrałam się za lekturę już po kilku pierwszych rozdziałach "wgryzania" (ale mi wyszła gra słów...) się w książkę dosłownie w niej przepadłam.

Oprócz dwóch wielce interesujących kwestii poruszonych wyżej należy jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że w Londynie do władzy doszły wampiry. Stało się tak za sprawą tego, że Wiktoria poślubiła hrabiego Draculę. Przez całą książkę wątek ten przewija się gdzieś we wzmiankach po to, żeby skupić się na nim w ostatnim rozdziale. Zanim nie dotarłam do tego ostatniego rozdziału sądziłam, że autor potraktował ten aspekt trochę zbyt oględnie, Jednak fragmenty z ostatnich stron wynagrodziły mi poprzednie braki. To, co zaserwował czytelnikowi Kim Newmann zwyczajnie szokuje.

Każda potęga opiera się na zdolności do zabijania; dlatego środki służąe temu celowi musza być dostępne, choćby tylko dla wybranych.

W Anno Dracula właściwie nie ma głównego bohatera. Obserwujemy wątki związane z kilkoma postaciami, które silniej, lub słabiej łączą się z działalnością Kuby Rozpruwacza. Obserwujemy też śledztwo prowadzone przez Scotland Yard, przy okazji czego przewija się nazwisko Lastrade. Znamy? Jak nie znamy to podpowiem, że z Sherlocka. Apropos nazwisk, w Anno Dracula pojawiają się wzmianki o takich sławach jak Hyde, Stoker czy Wilde. Holmes też jest, ale jednorazowo. Niby nic, a jednak pojawia się nieśmiały uśmiech pod nosem i myśl "Ja go znam!". 

Pojawiły się w powieści pewne mankamenty, a mianowicie ilość bohaterów. Biorąc pod uwagę fakt, że przeczytałam Grę o tron, należałoby się dziwić moim problemom. Niestety, z niektórymi postaciami miałam problemy natury "wampir to, czy człowiek... nie pamiętam", a nie zawsze można było wywnioskować z narracji o statusie danego jegomościa. Do tego jeszcze okładka. Ostatnio przestałam zwracać w swoich opiniach na grafikę, ale sytuacja tego wymaga. Przez długi czas nie chciałam sięgać po Anno Dracula właśnie ze względu na okładkę. Odstrasza, jest wręcz paskudna i aż wahałam się, czy w ogóle umieszczać ją w recenzji...

Styl pana Newmana jest bardzo dobry. Nie posługuje się on prostym językiem, używa różnorodnego słownictwa. Żartuje, bawi się językiem. Pisze obrazowo, czasem aż zanadto. Umieszcza w swojej powieści obrazy drastyczne, które mnie zszokowały, jak chociażby postać Draculi, czy scena picia krwi z niemowlęcia. Nie szczędzi nam licznych fragmentów z krwiopijcami w roli głównej. Po raz pierwszy chyba mogłam doświadczyć czytania opisu sceny przemiany w wampira i to z uwzględnieniem wszystkich aspektów, nawet tych mniej przyjemnych.

[...] życie jest monetą, której nie wydaje się lekko.

Kreacja wampirów w powieści Newmana to klasyczny obraz tych bestii. I pewnie dzięki temu właśnie, pomimo powszechnego przesycenia tematyką, czytałam książkę z ogromnym zainteresowaniem. Dodajmy do tego fragmenty dziennika Kuby Rozpruwacza i bardzo sugestywne opisy jego zbrodni, stojące u władzy wampiry i mamy przepis na bardzo dobry kryminał z elementami horroru. Dla fanów wątków miłosnych też coś się znajdzie, co więcej, to kobieta będzie w tym związku krwiopijcą, a nie facet.

Lekturę Anno Dracula uważam za bardzo udaną, Zatęskniłam za klasycznym obrazem wampira i powieściami z gatunku horroru, więc pewnie niebawem znów sięgnę po coś z tej kategorii. Zainteresowałam się bardziej Draculą. Zatęskniłam znów, już po zakończeniu książki za wiktoriańską Anglią. I dzięki tej książce nabrałam apetytu na inne tytuły, mniej lub bardziej powiązane tematycznie z Anno Dracula, Więc radzę nie zrażać się paskudną okładką i brać się za książkę!

Moja ocena: 8/10

Autor: Kim Newman
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 306
Rok wydania: 1992 (oryginał), 1998 (w Polsce)

Przeczytane do wywań:
Z półki 2014
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (+ 2 cm).

Cytaty pochodzą z książki.

Komentarze

  1. Tego typu historie sa dosc oryginalne i przyjemne same w sobie, w przeciwienstwie do opowiastek o superprzystojnych wampirach ;) sama chetnie bym siegneła. Zwłaszcza ze od jakiegos czasu mam ochote na jakąś powieść o Draculi

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie - okładka nie powala na kolana. Jest niczym menel w autobusie, gdzie zaczął się komunikacyjny sezon grzewczy. Wiadomo, co chcę przekazać. :)
    Z przyjemnością bym to przeczytała, ale nie teraz. Aktualnie przyjaźnię się z Córką Piekarza. ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Klasycznym obraz wampira - mnie też tego brakuje

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku, liczę na to, iż pozostawisz po sobie coś więcej niż tylko dwu wyrazowe stwierdzenie "Chyba przeczytam", albo "Brzmi ciekawie". Byłabym niezmiernie wdzięczna za lekkie wysilenie się co do treści zamieszczanej w komentarzu.
Z góry dziękuję za wszelkie opinie, nie tylko pozytywne, ale i krytyczne, jestem otwarta na sugestie i skłonna do podjęcia dyskusji.