Relacja z Polconu 2014

Prolog

Od jakiegoś czasu wspomnienia z Pyrkonu łaziły mi po głowie, a w duszy zrodziło się pragnienie wybrania na konwent. Jako, że kumpela była zajęta pracą odważyłam się myśleć coraz poważniej o samodzielnej wyprawie, tylko... tylko gdzie? I wtedy pojawiła się informacja o Polconie. Niczym kotwica na dnie, pomysł wyprawy na wyżej wymienione wydarzenie zadomowił się w moim umyśle. Między skakaniem z gumtree na olx w poszukiwaniu mieszkania pojawiały się przebłyski prowadzące do coraz śmielszej realizacji planu. Pokopałam w necie, zorganizowałam sobie transport i przechwycenie (tak, w tym miejscu wielkie podziękowania dla Merceli z bloga Books are the mirror of soul. Pozostało tylko spakować plecak i w drogę...

I

Pierwszy dzień Polconu odbywającego się w Wyższej Szkole Administracji w Bielsku - Białej nie należał może do najbardziej ekscytujących, ale nie narzekam. Sleeproomy były udostępnione tuż po godzinie 16. Z identyfikatorem na szyi mogłam już spokojnie poruszać się po terenie imprezy, co więcej bilecik z informacją "Śpię tu" pozwalał mi na swobodne korzystanie z części sleeproomowej nawet między panelami, kiedy to przybywałam tam w celu zjedzenia jakiegoś pseudo obiadu.



Z początku rozeznanie się w tym, który budynek jest A a który B przysparzało trochę problemów, ale koniec końców bodajże trzeciego dnia doskonale orientowałam się w otoczeniu. Szkoda że na samych elewacjach nie zawieczono jakiejś dobitnej informacji, który to budynek, można było się tego dowiedzieć dopiero po wejściu i spojrzeniu na mapkę. Ale z A do B było blisko i teleportacja nie zajmowała dużo czasu...

II

Drugi i trzeci dzień były najciekawszymi w mojej opinii. Szczególnie trzeciego dnia wyszperałam sobie tyle paneli, że teoretycznie nie powinnam była mieć przerwy. A wyszło jak wyszło, bo pomiędzy tym, co zaznaczam sobie długopisem na kartce, a tym, na co faktycznie idę jest zazwyczaj spora przepaść. W drugim dniu byłam na panelu u Jakuba Ćwieka, który pomimo spóźnienia zaprezentował się po raz kolejny wręcz epicko. Autor ten jest według mnie bardzo interesująca osobą i świetnie łapie kontakt z publika. Mówi ciekawie i wesoło, błyskotliwie żartuje, czasem rzuci jakimś przekleństwem na co spokojnie można przymknąć oko. No i do tego pisze fajne książki. Czekam teraz na trzeci tom Chłopców. Udałam się nawet do autora z dwoma egzemplarzami należącymi do Marceli i misją zdobycia autografów. Sympatycznie sobie pogawędziłam chwilkę z panem Kubą, a swoich książek nie tachałam, bo plecak był wystarczająco upchany i ciężki bez tychże. Ale żeby nie było, w zeszłym roku na Dniach fantastyki dostałam dedykację od Ćwieka - znajduje się ona w Dreszczu i sądzę, że drugą część też kiedyś ze sobą zawlokę do powtórki.

Dwa panele o Grze o tron były prowadzone przez "proLannisterskiego" (wybaczyć mi proszę to dziwne słowotwórstwo...) człowieka którego nazwiska nie pamiętam, a i nie mam jak tego wyszperać. Wstyd mi i hańba, wiem. A wracając do paneli - były ciekawe i faktycznie kilka skaz na białym obrusie starkowym wyszło na jaw, orator wskazał pewne niuanse które umknęły mi w czasie lektury, choć momentami było to delikatnie naciągane. Niemniej jednak z wielkim zainteresowaniem śledziłam prezentację odmiennego punktu widzenia.

Na fotografii jestem ja, zaczytana w programie, ale zdjęcia tego nie byłoby, gdyby nie Marcela ;)

Zagościłam też na prelekcji związanej z inspiracjami J. R. R. Tolkiena. Prowadziła go przesympatyczna osóbka której godności też nie pamiętam (może ja sobie powinnam lecytynkę kupić?). Fajnie słuchało się o tym, jak to mistrz czerpał z kultury oraz języka anglosaskiego i Boewulfa. W dodatku na tym panelu jego prowadząca narobiła mi strasznego apetytu na lekturę Tolkiena. A wcześniejszy jegomość z poprzedniego akapitu skolei natchnął mnie do czytania Martina. I co tu robić ja się pytam? Nie można czytać równocześnie dwóch epickich książek, dobrze to wiem...

Byłam na jeszcze jednym panelu z udziałem Ćwieka, który to panel traktował o literaturze YA. Oprócz Ćwieka pojawiła się tam Anna Kańtoch, Kasia Czajka (Zwierz popkulturalny) i jeszcze dwie osobistości. Sam panel był dość ciekawy, choć nie porwał mnie jakoś zasadniczo, bo trochę wyrasta mi się już z literatury młodzieżowej, choć prowadzący i uczestnicy wskazali ciekawe kwestii i zwrócili uwagę na ewolucję gatunków.

To już foto autorskie z wyżej opisanego panelu o YA

Świetnym panelem okazała się prelekcja o zabijaniu. Tyczyła się w sporej części behawioralnej strony żołnierzy w czasie wojny i starć z przeciwnikiem. Myślami wróciłam do książki World War Z, w której jest opisanych wiele wojennych starć, choć to niestety trochę przekombinowana sytuacja, bo panel wiązał się z zabijaniem na linii człowiek - człowiek, a nie człowiek - zombie. Ale i tak klimat podobny, a i w samej książce nie było mowy o zabijaniu tylko żywych trupów.

Od strony straganowej nie do końca mogę pochwalić organizatorów. Stoisk nie było wiele, a z książkami tylko jedno, co skończyło się odpuszczeniem kupowania sobie lektury "Z Polconu". Z Pyrkonu przywiozłam trzy tomiszcza i postanowienie, że na każdym konwencie będę sobie kupowała książkę. I skończyło się na Pyrkonie. Ale żeby nie było, jako pamiątkę zdobyłam koszulkę z motywem z Gry o tron. Rzeczona koszulka dołączyła do pocztu świętych ciuchów, w którym to znajdują się koszulka z motywem tolkienowskim, druga z nadrukiem mojego ulubionego zespołu (The Analogs) i koszulka z Punisherem.



Ostatniego dnia wbiłam się tylko na jeden panel, który dotyczył steampunku i narobił mi apetytu na książkę pana Piskorskiego "Cienoryt". I ogólnie jeszcze bardziej zachęcił do klimatu tego gatunku, ale w wersji ambitniejszej (czyli poluję na jeszcze jedną książkę spod znaku pary i stali, ale nie chcę przekręcić tytułu, więc niech zostanie owiany tajemnicą...).

Byłam na panelu o Cthulhu prowadzonym przez Szymona Zakiewicza (znanego mi już z Pyrkonu, którego to pana uwielbiam po wizycie na panelu o jednorożcach). Prelekcja świetna i znów apetyt na twórczość Lovecrafta, szczególnie po prezentacji panteonu bóstw i stworzeń które się u niego przewijają. Z autorem tym nie miałam jeszcze doczynienia i koniecznie muszę to zmienić!

III



Polcon wypadł pozytywnie, choć nie da się uniknąć porównania do Pyrkonu, któremu bielski konwent do pięt, a może i kolan dorasta, ale zabrakło "tego czegoś". Uważam, że była to fajna przygoda i z pewnością jeszcze kiedyś wybiorę się na Polcon. Spotkałam ciekawych ludzi, natchnęło mnie do poznania nowych powieści, dowiedziałam się o filmach i serialach, które koniecznie muszę poznać jak i dostałam trochę motywacji do własnej twórczości. 
Podróż w obie strony przebiegła sprawnie, pomimo przesiadki w Katowicach (z których poleciały pozdrowenia dla Eurydyki/Abigail/Ivy z bloga Pokój książkoholiczki.

Epilog

Konwenty są fajne. Polowe warunki, ludzie kochający fantastykę tak samo jak ty, przebierańcy i prelekcje dające do myślenia, motywujące, działające inspirująco. Polcon okazał się dobrym przedsięwzięciem, choć kilku rzeczy zabrakło, ale jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził. Polecam wyprawy na konwenty, bo naprawdę warto zdobyć ciekawe wspomnienia i zażyć przyjemnej, konwentowej atmosfery. Z chęcią jeszcze kiedyś na Polcon się wybiorę. Kto wie, może za dwa lata konwent zawita do mojego kochanego Wrocławia?

A tutaj uśmiechnięta z Batmanem ;) Foto też by Marcela!

Komentarze

  1. No jak tak mogłaś nie kupić żadnej książki. To przecież do Ciebie niepodobne! Naprawdę. :O Ale zakupiłaś koszulkę, więc ci wybaczam. :D
    Sama z chęcią bym tak sobie pojeździła, ale cóż... Znasz moje zdanie na ten temat. Jak dobrze pamiętam próbowałaś mnie do tego przekonać - na próżno. Jestem uparta ja osioł. :D
    AAA! Twoje niebieskie pasemka! Następnym razem zrób sobie całe włosy na ten kolor, bądź jak Karou z Córki Dymu i Kości. :D
    Pisałam ci, że się za Tobą stęskniłam? :*

    #Ivy
    http://pokoj-ksiazkoholiczki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. O Matko, ale przeżycia. Sama chciałabym posłuchać Ćwieka i posłuchać "wykładów" na temat Tolkiena :D Sama może się kiedyś wybiorę .:D

    OdpowiedzUsuń
  3. No i narobiłaś mi ochoty na konwent... A tu okazji wybrać się gdzieś raczej nie będzie, chociaż sezon na nie jeszcze twa. No cóż, przynajmniej na pewno jadę na przyszłoroczny Pyrkon.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny zjazd! Ależ Ci zazdroszczę! Głównie słuchania wykładów o Tolkienie :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale mi się podoba to słowo - "przechwycenie"! :D Miło było Cię poznać i mam nadzieję, że jeszcze nie raz nam się to zdarzy! No i fotograf/przewodnik i rzep w jednym do usług! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS> i raz jeszcze dziękuję za te autografy u Pana Ćwieka! <3

      Usuń
  6. Chętnie bym się wybrała na taką imprezę, po relacjach widzę, że są na prawdę świetne ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak ja żałuję, że mnie tam nie było, kurczę. :< Mam nadzieję, że będzie jeszcze niejedna okazja ku temu. Póki co mam w planach Pyrkon z Tobą i myślę, że do tego czasu zdążę już przeczytać "Grę o tron", do której to zaganiasz mnie z równą zaciętością co ja Ciebie do Castora.
    P.S. Fotka z Batmanem epicka! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ach, aż żałuję, że mnie tam nie było. Swoją drogą, nawet nie wiedziałam, że coś takiego istnieje... :) Może następnym razem.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku, liczę na to, iż pozostawisz po sobie coś więcej niż tylko dwu wyrazowe stwierdzenie "Chyba przeczytam", albo "Brzmi ciekawie". Byłabym niezmiernie wdzięczna za lekkie wysilenie się co do treści zamieszczanej w komentarzu.
Z góry dziękuję za wszelkie opinie, nie tylko pozytywne, ale i krytyczne, jestem otwarta na sugestie i skłonna do podjęcia dyskusji.