Przez burze ognia + 30-day Book Challenge

 Aby w dystopijnym klimacie pozostać zaraz po lekturze Iskry sięgnęłam po Przez burze ognia. Nabyłam książkę kilka miesięcy temu wielce uradowana, że po tak niskiej cenie stosunkowo nową książkę dorwałam. Naczytałam się sporej ilości recenzji, większości pozytywnych. Ale mój entuzjazm osłabł, gdy tuż przed zabraniem się za książkę natrafiłam na dwie opinie określające ją jako dość przeciętną i jedną, która wręcz do kiczu i tandety porównywała dzieło Rossi. Efektem tego wszystkie było moje neutralne podejście do książki. Nie miałam żadnych oczekiwań, jak też nie zakładałam z góry, że będzie to dno. I dobrze zrobiłam...

Aria mieszka w kopule i wraz z przyjaciółmi postanawia skorzystać z awarii systemu i wydostać się na jakiś czas na zewnątrz. Na zewnątrz szaleją z małymi przerwami, burze eterowe, biegają Dzicy (półnadzy i z bronią, czyli nie jest źle...) jak też powinny materializować się bajki opowiadane przez ludzi, którzy całe życie spędzili pod kopułą. W wyniku bezmyślności jednego z rówieśników Arii dochodzi do wypadku i to tradycyjnie na dziewczynę spada wina. Aria, obwiniana za coś, czego nie zrobiła zostaje wygnana i musi zacząć wieść żywot wśród Wykluczonych.

Początek książki wlókł się okropnie. Nie wiedziałam o czym czytam, bohaterów zbyt dobrze nie rozróżniałam, a i z pojęciami zastosowanymi przez autorkę miałam problem. Nie potrafiłam dobrze uzmysłowić sobie, co z czym się je. Plątanina ta zawiera się na około dziewięćdziesięciu stronach i jest do przebrnięcia, o ile czytelnik nie stara się zbyt dużo myśleć. Gdy już ogarniemy się w fabule i postaciach kolejnym niezbyt przyjemnym punktem naszej wycieczki „przez burze ognia” jest Aria. Rozumiem, że znalazła się w obcym środowisku, nie wie, jak się zachować i obawia o własne życie. Ale niektóre jej akcje doprowadzały mnie do szalu. Na jej miejscu zachowałabym zimną krew i uczyła się na obserwacji. Starała się podpatrywać u Perry'ego (do którego przejdę za moment) co robi, żeby przetrwać i wyciągała wnioski. A nie wiecznie zamartwiała się nad swoim położeniem i zastanawiała „co to będzie, jak dojdzie do tego i tego”. Głupota, ckliwość i nierozgarnięcie Arii potrafią wkurzyć i zwątpić w rzekomy wysoki poziom książki. Rzekomy, bo na pewno wysokim go nazwać nie można.

Bądź co bądź, autorka na odrobinę oryginalności się wysiliła i wymyśliła burze terowe. Okej, ale czy nie powinien to być jeden z główniejszych punktów programu? Zagrożenie związane z tym zjawiskiem atmosferycznym zostało postawione na równi z innymi niebezpieczeństwami. Napis na okładce gdłosi „Milion sposobów by zginąć. Jeden, by przetrwać”. Z hasłem tym zgodzić się nie zgodzę, bo doliczyłam się maksymalnie czterech zagrożeń i to zmniejszających się do trzech, jeżeli zawrzeć z odpowiednimi grupami sojusz... Sposobów na przetrwanie na pewno jest więcej niż jeden. W ten oto sposób jedną zaletę zamieniłam na kolejny kulejący element.

Perry. Peregrine. Brat wodza krwi plemienia Fale. Wyrusza w niebezpieczną podróż w poszukiwaniu swego bratanka, a jego droga, jak nie trudno się domyślić, skrzyżuje się ze ścieżką Arii. Jako małomówny, naburmuszony i gburowaty Scir Perry był fajny. Potem z powodu Arii zmienił się w przewrażliwionego i nieco porywczego chłoptasia. Rozumiem, że gdy już poznał Arię miał coś, na czym mu zależało, ale odrobinę rozsądku zachować by mógł. Niemniej jednak jego postać najbardziej przypadła mi do gustu i był do pewnego momentu miłą odskocznią od zagmatwanych i nudnych jak flaki z olejem myśli Arii.


Czytając Przez burze ognia nie mogłam pozbyć się wrażenia, że niektóre elementy zostały zapożyczone z innych lektur. Przeciętność momentami aż biła ze stron powieści i wątek miłosny nie specjalnie podrasował wizerunek książki. Nie zmienia to faktu, że jak już przebrniemy przez początkowe rozdziały i przymkniemy oko na rozterki miłosne głównych bohaterów książka staje się całkiem znośną lekturą nie wymagającą dużej ilości skupienia. Przyłapywałam się na tym, że od czasu do czasu po przeczytaniu jednej strony nie specjalnie orientowałam, co się na niej wydarzyło. Czytałam dalej, więc bezproblemowo można się połapać nawet po przegapieniu kilku akapitów. A wracać do nich nie ma co. Trochę się dłuży, męczy i nudzi, ale myślę, że pomimo sporej ilości wad i kilku plusów sięgnę po drugi tom. Jeżeli tylko znajdę go na jakiejś promocji, to bez większego entuzjazmu, ale z nutką zaciekawienia przeczytam o dalszych losach Perry'rgo i Arii.

Moja ocena: 6,5/10

Autor: Veronica Rossi
Wydawnictwo: Moondrive
Ilość stron: 360
Rok wydania: 2012 (oryginał), 2013 (W Polsce)



30-day Book Challenge: Day 22
***
Książka, która powoduje u mnie płacz

Ostatni tom Opowieści z Narnii. Płakałam na nim cztery razy, a ja przy książkach zazwyczaj nie płaczę. To, jak autor poprowadził wątki, to, w jaki sposób wszystko się rozwiązało i straty poniesione w Ostatniej bitwie... Ach, dlaczego no, ja się pytam??? Recenzja TU.


Komentarze

  1. Nie mogę jakoś przekonać się to tej książki. Skoro czytam jaka ona jest nudna itp to aż szkoda mi czasu na nią :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Po książkę zabieram się od jakiegoś czasu, ale szczerze mi to nie wychodzi;( Do tej pory przeczytałam tylko 3 tomu "Opowieści z Narnii", ale zamierzam to nadrobić;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja osobiście "Przez burzę ognia" uwielbiam. Czytałam ją jeszcze na długo zanim pojawiła się w Polsce :)

    OdpowiedzUsuń
  4. zgadzam się z recenzją w dokładnie w 100% procentach.
    nigdy nie miałam okazji przeczytać całej Narnii - czytałam tylko tom pierwszy drugi i czwarty (może trzeciego nie było, nie wiem xd). może kiedyś to nadrobię?

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyli nie jest tak tęczowo, jak to wszyscy opisują? Mam na półce, kiedy przeczytam... No właśnie, kiedy :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Recenzja nie brzmi zachęcająco. Co do Opowieści z Narni to marzę by przeczytać wszystkie, ale jakoś wszystko wskazuje na to, że nie będę miała okazji. Na razie dotarłam do "Srebrne krzesło".

    OdpowiedzUsuń
  7. Raczej sobie ją podaruję, natomiast Opowieści z Narnii jeszcze nie czytałam, ale na pewno po serię sięgnę. (Tylko ciekawe kiedy? ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. Koniecznie będę musiała przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm, raczej nie dla mnie. Nic mnie tak nie denerwuje jak książki w których niektóre pomysły zostały 'podprowadzone' z innych powieści. Powieść traci swój osobisty urok. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Chciałabym przeczytać "Przez burze ognia" :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Sama nie wiem, czy chcę przeczytać tę książkę :) jak będzie w bibliotece to pewnie się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Po przeczytaniu tej recenzji... Nie nachodzą mnie żadne wnioski. Pierwszy raz. Może to ta pora? Tak, to na pewno pora. Albo bezpłciowość lektury, jak kto woli. Jedno jest pewne: po książkę sięgać nie zamierzam. Przede wszystkim przez te przytoczone przez Ciebie minusy, które dla mnie są ogromnymi ujmami w każdej książce.

    OdpowiedzUsuń
  13. Miałam podobne odczucia, ale jeszcze bardziej negatywne. Książka w ogóle mi się nie spodobała i na pewno nie sięgnę po kolejny tom.

    OdpowiedzUsuń
  14. (Szał nominacji powraca) Witam i zapraszam do odebrania nagrody Liebster Award na moim blogu.

    OdpowiedzUsuń
  15. Mam mieszane uczucia co do tej książki. Z jednej strony chcę ją przeczytać, ale również nie ciągnie mnie do niej tak bardzo żebym aż szalała na jej widok :)
    Jak będzie w bibliotece, albo jakaś koleżanka będzie mieć to pożyczę, ale zakupu jakoś nie planuję. Nie wydaje mi się taka wyjątkowa, by wydawać na nią pieniądze :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Miałem przeczucie, że ocenisz ją na przeciętną, ale w sumie nie wygląda to tak źle. Kiedyś przeczytam.
    Co do książki wywołującej płacz, to wiele mnie wzruszyło, ale chyba żadna nie wywołała we mnie łez. Wyjątkiem był ostatni tom Serii Niefortunnych Zdarzeń, ale wtedy bardziej przeżywałem fakt, że to już koniec :P

    OdpowiedzUsuń
  17. O książce naprawdę wiele słyszałam.
    Ostatnimi czasy ciągle spotykam się z jej recenzjami.
    Aczkolwiek do mnie powieść nie przemawia.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku, liczę na to, iż pozostawisz po sobie coś więcej niż tylko dwu wyrazowe stwierdzenie "Chyba przeczytam", albo "Brzmi ciekawie". Byłabym niezmiernie wdzięczna za lekkie wysilenie się co do treści zamieszczanej w komentarzu.
Z góry dziękuję za wszelkie opinie, nie tylko pozytywne, ale i krytyczne, jestem otwarta na sugestie i skłonna do podjęcia dyskusji.