30-day Book Challenge: Day 21


Pierwsza przeczytana książka, jaką pamiętam...

Hm, ciężko mi taki tytuł wymyślić, bo dokładnie nie pamiętam jak to było, ale sądzę, że mogę za jedną z początkowych lektur uznać Dzieci z Bullerbyn. Pamiętam, jakim dramatem okazało się dla mnie otrzymanie tego tomiku. Wtedy taka ilość stron była dla mnie niemalże niewyobrażalną katorgą, gdy pomyślałam o czytaniu... A tu co? Jak wzięłam się do lektury i miałam ustalony limit dzienny stron do przeczytania (bodajże 20, albo 30), to przekroczywszy go błagałam moją mamę, żeby mi pozwoliła przeczytać więcej, tak mi się książka spodobała. Z chęcia odświeżyłabym sobie książkę Astrid Lindgren, bo pamiętam, jak zaczytywałam się w tej książce w drugiej klasie podstawówki. Miło wracać do wpsomnień z dzieciństwa kojarzonych z ulubionymi lekturami. Ze smutkiem stwierdzić muszę, że moja siostra nie dała się wciągnąć książce i z wielkim bólem doczytywała kolejne rozdziały, nawet nie wiem czy skończyła... No jak tu nie kochać Dzieci z Bullerbyn?


Komentarze

  1. "Dzieci z Bullerbyn" wspominam całkiem miło;) Chyba dziś stoi na półce u mojego młodszego brata;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam, że książeczka bardzo mi się podobała, ale pamiętam też, że nie zdążyłam doczytać chyba jednego rozdziału i czytała mi go mama na głos na dzień przed omawianiem lektury. Kiedy miałam praktyki w styczniu i w lutym w podstawówce, omawiałam z dziećmi tę lekturę. Pamiętam, że my pracowaliśmy nad nią chyba przez tydzień lub dwa, omawiając szczegóły. Ja miałam ją umówić w... jedną godzinę. I to jeszcze dzieciaki miały przeczytać tylko jeden rozdział, ale nauczycielka znając klasę poprosiła, abym znalazła nagranie tego rozdziału w Internecie. Faktycznie - połowa klasy nie przeczytała i przez jedną godzinę dodatkowo słuchały rozdziału...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam, ale ja w podstawówce niestety właściwie wcale nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Dzieci z Bullerbyn" nie uważam za jakąś straszną lekturę, ale moja ulubioną na pewno nie była. To chyba własnie przez tą ilość stron, bo w tamtych czasach nie lubiłam czytać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja pamiętam jak pierwszy raz poszedłem z mamą do biblioteki, ledwo nauczyłem się czytać ;D wypożyczyłem "Szewczyka dratewkę" i tak mi się spodobał, że chyba parę razy przeczytałem (taka króciutka książeczka to była).
    A "Dzieci z Bullerbyn" również były dla mnie cudowną książką, też muszę do niej kiedyś wrócić!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku, liczę na to, iż pozostawisz po sobie coś więcej niż tylko dwu wyrazowe stwierdzenie "Chyba przeczytam", albo "Brzmi ciekawie". Byłabym niezmiernie wdzięczna za lekkie wysilenie się co do treści zamieszczanej w komentarzu.
Z góry dziękuję za wszelkie opinie, nie tylko pozytywne, ale i krytyczne, jestem otwarta na sugestie i skłonna do podjęcia dyskusji.