Pierwsza przeczytana książka, jaką pamiętam...
Hm, ciężko mi taki tytuł wymyślić, bo dokładnie nie pamiętam jak to było, ale sądzę, że mogę za jedną z początkowych lektur uznać Dzieci z Bullerbyn. Pamiętam, jakim dramatem okazało się dla mnie otrzymanie tego tomiku. Wtedy taka ilość stron była dla mnie niemalże niewyobrażalną katorgą, gdy pomyślałam o czytaniu... A tu co? Jak wzięłam się do lektury i miałam ustalony limit dzienny stron do przeczytania (bodajże 20, albo 30), to przekroczywszy go błagałam moją mamę, żeby mi pozwoliła przeczytać więcej, tak mi się książka spodobała. Z chęcia odświeżyłabym sobie książkę Astrid Lindgren, bo pamiętam, jak zaczytywałam się w tej książce w drugiej klasie podstawówki. Miło wracać do wpsomnień z dzieciństwa kojarzonych z ulubionymi lekturami. Ze smutkiem stwierdzić muszę, że moja siostra nie dała się wciągnąć książce i z wielkim bólem doczytywała kolejne rozdziały, nawet nie wiem czy skończyła... No jak tu nie kochać Dzieci z Bullerbyn?
"Dzieci z Bullerbyn" wspominam całkiem miło;) Chyba dziś stoi na półce u mojego młodszego brata;D
OdpowiedzUsuńPamiętam, że książeczka bardzo mi się podobała, ale pamiętam też, że nie zdążyłam doczytać chyba jednego rozdziału i czytała mi go mama na głos na dzień przed omawianiem lektury. Kiedy miałam praktyki w styczniu i w lutym w podstawówce, omawiałam z dziećmi tę lekturę. Pamiętam, że my pracowaliśmy nad nią chyba przez tydzień lub dwa, omawiając szczegóły. Ja miałam ją umówić w... jedną godzinę. I to jeszcze dzieciaki miały przeczytać tylko jeden rozdział, ale nauczycielka znając klasę poprosiła, abym znalazła nagranie tego rozdziału w Internecie. Faktycznie - połowa klasy nie przeczytała i przez jedną godzinę dodatkowo słuchały rozdziału...
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale ja w podstawówce niestety właściwie wcale nie czytałam.
OdpowiedzUsuń"Dzieci z Bullerbyn" nie uważam za jakąś straszną lekturę, ale moja ulubioną na pewno nie była. To chyba własnie przez tą ilość stron, bo w tamtych czasach nie lubiłam czytać.
OdpowiedzUsuńJa pamiętam jak pierwszy raz poszedłem z mamą do biblioteki, ledwo nauczyłem się czytać ;D wypożyczyłem "Szewczyka dratewkę" i tak mi się spodobał, że chyba parę razy przeczytałem (taka króciutka książeczka to była).
OdpowiedzUsuńA "Dzieci z Bullerbyn" również były dla mnie cudowną książką, też muszę do niej kiedyś wrócić!