Biorąc do ręki Mechanicznego anioła
bałam się. Bałam się, że pani Clare przerysuje schematy z Darów
anioła i po prostu umieści je w innej scenerii i epoce. Mój
niepokój wzrósł po przeczytaniu kilkudziesięciu pierwszych stron,
gdy pojawili się dwaj bohaterowie płci męskiej, Nocni łowcy,
parabati jak przypuszczałam... Krnąbrny Will i bardziej
przyjacielski Jem stanowili zgrany zespół tropiący demony na
usługach Clave i bardzo podbny do ekipy znanej tym, którzy
zapoznali się z Darami Anioła.
Nie doceniłam pani Clare i już dwa,
czy trzy rozdziały później zapomniałam o minimalnych
podobieństwach Darów i ich prequela...
Do Londynu w celu uratowania
zaginionego brata przybywa Tessa Gray. Dziewczyna pozbawiona rodziny
musi współpracować z Mrocznymi siostrami, które przygotowują ją
i rozwijają jej dar na potrzeby tajemniczego (bardzo tajemniczego)
Mistrza. W międzyczasie w wiktoriańskim Londynie Nocni łowcy
stojący na straży porządku w Świecie Cieni mają do rozwikłania
tajemnice, którymi osnute zostały ostatnie morderstwa. Ścieżki
Tessy i Herondale'a niespodziewanie przetną się co daje początek
kolejnym przygodom, zagadkom i kłopotom (w roli głównej).
Po lekturze Mechanicznego anioła wiem
już, że Cassandrze Clare można w ciemno zaufać. Mam tu na myśli
te piętnaście serii które ma zamiar autorka napisać. Dzięki
lekturze pierwszego tomu Diabelskich maszyn przekonałam się, że
pani Clare pisze na naprawdę wysokim poziomie i należy jej się
miejsce wśród światowej czołówki autorów książek
młodzieżowych.
Na pewno najmocniejszą stroną
prequela Darów anioła, podobnie jak i w tamtej serii są postacie.
Wykreowano je z wysoką dbałością o szczegóły. Żaden z
bohaterów nie jest przerysowany, płytki, papierowy, czy
przewidywalny. Każdy ma bogatą przeszłość i tajemnice. Nie
wszystkiego dowiadujemy się od razu, co tylko zachęca do lektury.
Ciężko wybrać ulubieńca i powiedzieć, że tylko właśnie ta
jedna postać jest najlepsza. Wszyscy bohaterowie maja wady, zalety,
swoje pasje, pragnienia, odmienne charaktery. Ja, jak to ja,
najbardziej ciągnie mnie oczywiście do Willa – trudnego,
niezrozumianego i tajemniczego. Na pozór złego i zdecydowanie
obstającego przy swojej filozofii życiowej.
Ale jest też Jem, którego przeszłość
wywołała u mnie nie mały smutek i mokre oczy. A ja się nie
wzruszam... Ale ten srebrnowłosy Nocny łowca również ujął mnie
swoim charakterem, jego relacją z Willem i opanowaniem.
Tessa była na mój gust bohaterka
zupełnie inną niż dotychczas spotykane przeze mnie w innych
powieściach tak zwane „damy”. Co prawda dużo takich książek
na koncie nie mam, ale Tessa zdecydowanie różni się na przykład
od Gemmy i innych panienek z Mrocznego sekretu... Główna bohaterka
DM ma klasę, ale i charakterek. Na pewno lubię ją bardziej niż
Clary, bo nie jest taka niezdecydowaną szarą myszką. W dodatku nie
jest ona człowiekiem i to tez stanowi zagwozdkę w czasie lektury.
Dość szybko co prawda karty się odkrywają, ale mimo to podoba mis
ię, że Tessa nie jest entą nastoletnią samotną panienką, której
zależy tylko na pięknych strojach i towarzyskich spotkaniach.
Bardzo spodobał mi się klimat
Mechanicznego anioła. Czuć, że akcja dzieje się w epoce wiktoriańskiej, o czym nie pozwalają zapomnieć szeleszczące
suknie, dialogi między bohaterami, delikatność i nieśmiałość
początkowych relacji między Willem i Tessą jak i rasowa „dama”
za jaką uważa się Jessamine.
Wątek miłosny jest i to nie jeden,
choć najgłówniejszym staje się uczucie łączące Willa i Tessę.
Ale oczywiście, jak to u pani Clare nie wszystko rozwija się w
szaleńczym tempie i na rozwój tych wątków poczekać trzeba będzie
do kolejnych tomów. Mechaniczny anioł nie wiele wyjaśnia w tej
kategorii swoim zakończeniem i jak tylko skończę trylogię pani
Canavan wezmę się za Mechanicznego księcia.
Książka bez wad mogłoby się
wydawać. Niestety, pod koniec czytanie Mechanicznego anioła trochę
mniej mnie wciągało. Gdyby tak podzielić książkę na trzy
części, to właśnie w tej środkowej najwięcej było emocji. Tak,
jakby środek był epicentrum, bo to, co dzieje się pod koniec
właśnie z niego wynikło. Nie przeszkadza mi to jakoś zasadniczo,
choć przyjemność z lektury była nieporównywalnie większa w
środku niż w finale. Ale ten sam schemat był u autorki w Mieście
zagubionych dusz i chyba pani Clare po prostu ma taki styl. Z tego co
pamiętam najbardziej emocjonującą końcówkę zaliczyłam z
Miastem szkła – to było naprawdę coś.
Mamy tutaj też elementy steampunku, z
którym do tej pory do czynienia nie miałam i powiem tyle: ja chcę
więcej! Bardzo spodobało mi się połączenie magii i mechanicznych
stworzeń, które odegrały jedną z głównych ról w scenach akcji
w Mechanicznym aniele. Całość bardzo przypadła mi do gustu.
W klimatach książek pani Clare
pozostaje bo w środę wybieram się na premierę Miasta kości z
Rhiamon... Zobaczymy jak będzie. Na pewno nie lepiej niż w książce,
ale jestem dość pozytywnie nastawiona.
Moja ocena: 8,5/10
Autor: Cassandra Clare
Wydawnictwo: Mag
Ilość stron: 467
Rok wydania: 2010 (za granicą i w Polsce)
Day 4: Ulubiona część ulubionej serii
Ulubiona część mojej ulubionej serii... Hmm, wszystkie tomy Wampirów z Morganville zdecydowanie oddziaływały bardzo silnie na moje emocje, ale chyba najwięcej klimatu jest w tomie pierwszym. Tam wszystko się zaczynało - początki przyjaźni, miłości, trudne do ogarnięcia zasady panujące w Morganville... Dzięki temu tomowi zakochałam się w książkach pani Caine i czytałam z zaciekawieniem każdą kolejną część...
Pozdrawiam
DżejEr
Jeśli chodzi o "Dary Anioła" to czytałam tylko pierwszą część, podobnie sprawa wygląda z tą serią - jak mam być szczera, DA mi bardziej przypadły do gustu.
OdpowiedzUsuńNie darzę tej serii taką sympatią, jak Dary Anioła, choć nie przeszkadza mi to milo spędzić przy niej czas
OdpowiedzUsuńA ja jeszcze nie miałam okazji przeczytać jakąkolwiek książkę tej autorki.
OdpowiedzUsuń"Mechanicznego anioła" już od jakiegoś czasu mam w planach, na pewno niedługo sięgnę po tą książkę.
OdpowiedzUsuńczytałam "Miasto Kości", ale nie przypadło mi do gustu... było schematyczne, w każdym razie według mnie.
OdpowiedzUsuńa co do wyzwania.. ja bym wybrała "Delirium" z serii "Delirium" :DD
Uwielbiam "Mechanicznego anioła"! :)
OdpowiedzUsuńRecenzja całkiem ciekawa :)
Pozdrawiam :)
http://zaczytana-iadala.blogspot.com/
Uwielbiam książki Cassandry Clare, czytałam już wszystkie wydane w Polsce. Też na początku bałam się, że autorka będzie powtarzać jeden temat, jednak ta seria była zdecydowanie inna. Dla mnie było w niej więcej emocji, uczuć, a mniej akcji. Mimo wszystko jej też nie zabrakło. Aż naszła mnie ochota, by sobie je znów powtórzyć, ale może później. Też wybieram się na film, niestety dopiero w czwartek, już się nie mogę doczekać. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
"Mechaniczny anioł" jest świetny. Co tu dużo mówić. Autorka ma talent i tyle :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie mogę się przekonać do tej ksiązki, tym razem odpuszczę.
OdpowiedzUsuńCzytałam dosyć dawno, czekam na trzecią czesć i wtedy się zapoznam z wszystkimi. Ja tam uwielbiam wszystko co Cassie napisała. Też wybieram się na premierę "Miasta kości" w środę, w poznańskim multikinie. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam "Mechanicznego anioła", ale według mnie zabrakło mu trochę, by dorównać "Darom Anioła". Aczkolwiek chętnie rozejrzę się za kolejną częścią :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że już niedługo będę mogła przeczytać mechanicznego anioła ; )
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona "Miastem kości" i jak tylko skończę całą serię chętnie sięgnę po kolejną :)
OdpowiedzUsuńKocham całym sercem Mechanicznego Anioła
OdpowiedzUsuń