Siostrzeniec czarodzieja


"W czasie deszczu dzieci się nudzą..." Swego czasu piosenkę tą śpiewała mnie i mojej siostrze nasza mama, niekoniecznie akurat wtedy, gdy pogoda nie dopisywała - raczej gdy okazywało się, że jednak nie wiemy co zrobić z wolnym czasem i nadeszła pora na torturowanie dorosłych żeby poświęcili nam trochę uwagi. W szóstym tomie Narnii Pola i Digory cierpią z powodu niezbyt sprzyjających warunków atmosferycznych, które nie pozwalają na spędzanie czasu na dworze. Ale co dwie głowy to nie jedna i już niebawem dwoje nieletnich poszukiwaczy przygód znajduje je... z pomocą parającego się magią wuja Digorego.

C. S. Lewis w Siostrzeńcu czarodzieja akcję umieścił w kilku światach, nie tylko w rzeczywistym, ale również w mniej realnych wymiarach, do których dzieci trafiają w wyniku intrygi uknutej przez pewnego niezbyt rozgarniętego dorosłego. Ta część swoją tematyką przypomniała mi czytaną niedawno książkę "Żeglując między światami". Tutaj pojawia się ten sam wątek, choć sam transfer do innych przestrzeni wygląda zgoła inaczej. Nie mam zbyt dużego doświadczenia z wykorzystywaniem przenoszenia się z jednego uniwersum do drugiego i książki o tej tematyce, które mam na koncie można by policzyć na palcach... co najwyżej półtora ręki:) Może właśnie dlatego Siostrzeniec czarodzieja nie do końca mnie zachwycił. Opowieści z Narnii są serią, która bardzo mi się spodobała i od stycznia, kiedy to zaczęłam ją czytać co kilka tygodni pojawia się myśl "Trzeba wrócić do Narnii" - a został mi już tylko jeden tom. Każda kolejna część ma w sobie wiele uroku i zachwyca językiem - prostym, ale obrazowym. W tym temacie szósty tom zadowolił mnie dostatecznie, jednak w innych kwestiach...

Zabrakło mi nieco dynamiki i starych, dobrze znanych mi bohaterów z poprzednich tomów. Poprzednio każdą kolejną część łączył pomost z poprzednią. Tym pomostem były postacie. W Koniu i jego chłopcu autor opowiedział nam historię z zupełnie innymi bohaterami i w innym świecie i niestety, ale Siostrzeńca czarodzieja nic nie łączy z częścią piątą. Poza postacią wszechobecnego Aslana, który... który chyba już trochę mi się przejadł.

Żeby nie było, są i plusy! na przykład historia stworzenia Narnii i mówiących zwierząt, co jest zapowiedziane na tyłach okładki Siostrzeńca czarodzieja. Niestety, fragment ten jest chyba najmocniejszą stroną powieści, a i rodzi się pytanie... Co było przed Narnią tam, gdzie została stworzona?

Czarne charaktery zamiast budzić niepokój wywoływały we mnie irytację i śmiech. Niestety, ale - aż nie wierzę, że to mówię - tęsknię za Białą czarownicą z pierwszego tomu. Rodzeństwo Pevensie też dużo bardziej przypadło mi do gustu niż duet z Siostrzeńca czarodzieja. Nie raz wspominałam Błotosmętka z czwartego tomu albo Kaspiana z którym zetknęłam się w drugiej i trzeciej części.

Do zalet należy dodać też oprawę graficzną - ja mam u siebie dość stare wydanie Narnii z pięknym pegazem na okładce. A że jestem koniara, to na takie detale nie mogę nie zwrócić uwagi.

Tragicznie nie wypadło, ale dobrze też nie było. Kumpela rekomendowała Siostrzeńca czarodzieja jako najlepszy tom - w mojej ocenie wypadł najsłabiej. Nie powstrzyma mnie to jednak przed sięgnięciem po część ostatnią - Ostatni bitwa. I tak mam ją na półce i tytuł budzi we mnie nadzieje na jakąś dynamiczną i epicką scenę walki. W dodatku wiem od znajomego, że tom ten ma dość... nietypowe zakończenie. Ciekawość mnie zżera, więc słabszą kondycją autora w tej części się nie przejmuję.

Moja ocena: 6/10

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania "Z półki"

Autor: C. S. Lewis
Wydawnictwo: Media rodzina
Ilość stron: 201
Rok wydania: 1955 (za granicą), 1998 (w Polsce)

Komentarze

  1. Cały cykl przeczytałam dawno temu i bardzo go cenię, ale ta część rzeczywiście nie powala na kolana. Mimo tylko 200 stron miejscami nadnaturalnie mi się dłużyła. No niestety, tak też bywa.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo bym chciała przeczytać w końcu tę serię, chociaż ocena nie jest powalająca.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Opowieści z Narnii, ale moim zdaniem od tomu 4 jest pomieszanie z poplątaniem. Przynajmniej jeśli chodzi o czas akcji i bohaterów :) Moim ulubionym tomem jest "Podróż Wędrowca do Świtu" ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę w końcu sięgnąć po pierwszą część.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyli każdy ma do tej książki inne podejście, ja niestety nie czytałam, przygodę z Narnia zakończyłam na trzecim tomie, może kiedyś wrócę do niej ;)

    Pozdrawiam

    PS. Cudowne tło.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja za "Opowieściami z Narnii" niestety nie przepadam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też muszę przeczytać tę serię, bo to nie może tak być, że jej jeszcze nie przeczytałam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Do 'Opowieści z Narni' jestem bojowo nastawiona. Niby wszystcy chwalą tą serie, ale moje pierwsze spotkanie z nią nie zakonczylo sie sukcesem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Muszę zabrać się za pierwszy tom serii, bo wstyd się przyznać, ale nie miałam jeszcze do czynienia z twórczością tego autora :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja jakoś wciąż nie mogę się zabrać do tej serii...

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytam obecnie "Srebrne krzesło" :D Więc recenzowana część jeszcze przede mną. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wielbię każdą książkę Lewisa! A Narnia to coś niesamowitego! Choć muszę przyznać, że w tej części również zatęskniłam za Białą Czarownicą :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku, liczę na to, iż pozostawisz po sobie coś więcej niż tylko dwu wyrazowe stwierdzenie "Chyba przeczytam", albo "Brzmi ciekawie". Byłabym niezmiernie wdzięczna za lekkie wysilenie się co do treści zamieszczanej w komentarzu.
Z góry dziękuję za wszelkie opinie, nie tylko pozytywne, ale i krytyczne, jestem otwarta na sugestie i skłonna do podjęcia dyskusji.