Wojna Trojańska

 Przyszło mi recenzować książkę, po którą sięgnęłam dość spontanicznie - bo kiedyś w czasie jednej z lekcji na indywidualnym odpłynęłam na pół sekundy, a mój wzrok powędrował na najbliższą po lewej stronie półkę. I co? O, mam Wojnę Trojańską Parandowskiego! Trzeba przeczytać, toż to...

 No właśnie, kto nie lubi czasów starożytnych? Mniemam, że takiego ludu nie wiele... Mnie na przykład od zamierzchłych czasów, czy to na polskim języku, czy na historii najmniej nużyło się na samym początku. Gdy antyk się przerabiało. Starożytny Egipt, Grecja, Rzym... Najbardziej ciekawiły mnie fotografie w podręcznikach właśnie w działach dotyczących tego okresu. I nie, nie chodzi o kult ludzkiego ciała i jego piękno i sporą ilość kulturalnych treści "+18". Tak byłoby teraz... Wtedy byłam jeszcze niewinna i zdecydowanie przemawiał do mnie klimat tamtych czasów. Wreszcie film - Troja i genialna rola Brada jako Achillesa. Ale może już przejdę do książki...

 Autor podzielił swoje dzieło na dwie części - Pierwsza mówi o wojnie trojańskiej, a druga o dziejach powojennych króla Itaki - Odyseusza. czego mi zabrakło - historii Achillesa i całej tej akcji z jego nieśmiertelnością. Czemu to pan Parandowski całkowicie to pominął, tym bardziej, że ma to zasadniczy związek z faktem, że Achilles w czasie wojny pozostawał niezwycięzony (do czasu). Co do genezy wojny trojańskiej przyczepić się nie mogę. Był wąż, było gniazdo (i smutek na myśl o tym, że gad pożarł bezbronne pisklęta) i przepowiednia dotycząca przebiegu sporu. Fragment z porwaniem Helci tez znajdziemy. Fragmenty dynamiczne, opisujące starcia i pojedynki między żołnierzami wypadły całkiem dobrze, choć mnie zawsze za mało krwi, stali i jęków ofiar wojennych... Co więcej, autor wykorzystał fragmenty Iliady w momentach kluczowych - podczas walki Achillesa z Hektorem. A ja chyba wiecznie będę miała dylemat moralny co do tego, któremu z tych dwóch powinnam kibicować. Me serce jest przy Achillesie (i Brad Pitt nic w tym wspólnego nie ma, aczkolwiek obejrzawszy Troję ma sympatia do greckiego wojownika na pewno się nie zmniejszyła), a rozum przy Hektorze. Choć z drugiej strony sam się o to prosił, ot co!

 Co mi sparwiało lekką trudność w czytaniu, to na pewno język. Nie jest on łatwy, a zawiłe imiona greckich bohaterów sprawy nie ułatwiają, ale przy nieco większym skupieniu nie powinno być problemów najmniejszych ze zrozumieniem książki.

 Miło czytało się o tym, co porabiał Odyseusz po wojnie i co go spotykało w czasie powrotu. A dziesięć lat wracał, więc było o czym pisać. Pomysły, na które wpadał król Itaki na pewno zasługiwały na uznanie (na przykład - przedstaw się olbrzymowi jako "Nikt". Ktoś spyta olbrzyma, kto go zaatakował. Olbrzym odpowie "Nikt! Nikt!" i sprawa załatwiona;) Dowiadujemy się też, jak mają się sprawy w rodzinnych stronach Odyseusza - o tęsknocie Penelopy i stadach sępów czekających na wieść o śmierci władcy, byleby tylko dorwać się do tronu i ręki pięknej wdowy.

 Koniec końców lektura wypada na plus. Czytało się miło i fajnie było wrócić do historii, w których człowiek lubował się w gimnazjum. Szkoda tylko, że tak krótko, bo książka ma 120 stron i w kwestii wonny trojańskiej dowiadujemy się tylko o przygotowaniach do niej i końcówce - a przecież tyle bitew było po drodze... No i dobra no... TEAM ACHILLES ^^.

Moja ocena: 7/10

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania "Z półki"

Autor: Jan Parandowski
Wydawnictwo: Iskry
Ilość stron: 121
Rok wydania: 1976

A teraz pogryziona przez komary wrocławskie i bez torebki, na którą polowałam wczoraj w jednej z galerii przeklinając obecną modę na ćwieki i skóry... (Lubię te klimaty, ale jak wchodzą do sieciówek, to stają się modnym dodatkiem, a nie manifestacją odmiennego stylu ubierania) biorę się za kończenie Makbeta! Chyba skończy się na szukaniu tej torby na necie.

Komentarze

  1. Jak byłam mała to zaczytywałam się w mitach, jednak teraz trochę się to zmieniło. Nawet nie wiedziałam, że Parandowski napisał taką książkę bo wiem te klimaty są mi słabo znane. Mimo wszystko jako fanka historii i Hektora muszę ją poszukać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja niestety do historii miłością nie pałam, więc do takich klimatów za bardzo mnie nie ciągnie. W podstawówce lubiłam mity, ale tylko niektóre. Choć wbrew pozorom zachwyciła mnie "Gorączka" Dee Shulman :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przepadam za historią, ale czasem robię wyjątki, a ostatnio po obejrzeniu ,,Troja" na lekcje języka polskiego również jestem team Achilles :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Parandowskiego z wielką radością czytałem, oczywiście, Mitologię. Innej jego twórczości dotychczas nie poznałem, ale Twoja recenzja Wojny Trojańskiej sprawi, że i po to sięgnę z pewnością :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham historię starożytną <3
    Ja w domu mam ilustrowaną książkę o tytule "Czarne okręty pod troją" - Rossemary Sutcliff
    Czytałam to bardzo dawno i już jakiś czas przymierzam się by to powtórzyć.
    Co do Parandowskiego to jeśli twoją książkę napisał podobnym językiem co mitologię to rozumiem o co chodzi...

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałabym z wielką chęcią, chociaż ostatnio brak mi czasu (na wszystko!). Ale na pewno ląduje w kolejce :) Na takie książki warto znaleźć chwilę...

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam ten rodzaj literatury...

    OdpowiedzUsuń
  8. Podobnie jak ty do lektury podeszłabym dosc mocno do niej uprzedzona :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak naprawdę to znam chyba całą historię. Prawie co rok było cośkolwiek wspomniane o Iliadzie czy Odysei. I trochę to dziwne, że nie czytałam jeszcze tego utworu w całości. Będę musiała to niedługo nadrobić ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku, liczę na to, iż pozostawisz po sobie coś więcej niż tylko dwu wyrazowe stwierdzenie "Chyba przeczytam", albo "Brzmi ciekawie". Byłabym niezmiernie wdzięczna za lekkie wysilenie się co do treści zamieszczanej w komentarzu.
Z góry dziękuję za wszelkie opinie, nie tylko pozytywne, ale i krytyczne, jestem otwarta na sugestie i skłonna do podjęcia dyskusji.