Tytuł: Intruz
Autor: Stephenie Meyer
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Ilość stron: 556
Rok wydania: 2008 (za granicą i w Polsce)
Któż nie znałby
Stephenie Meyer? Do dzisiaj pamiętam, jak w czasie podróży z moim
ojcem, który zabrał mnie na tydzień w góry w 2009 roku
słuchaliśmy radia w samochodzie. Każda przerwa reklamowa musiała
zawierać wzmiankę o Zmierzchu, o tym, że ekranizacja
powieści Stephenie Meyer pojawia się w kinach. Wtedy mnie to
irytowało. Potem dałam porwać się wampiromanii i przeczytałam
Zmierzch. Jako mało ambitny i nie wymagający mol książkowy,
byłam oczarowana...
Ale ja nie o tamtej
sadze...
Intruz. Książka
niezwykle trudna do oceny. Inaczej. Do oceny łatwa, do uzasadnienia
już trochę mniej. Może zacznę od formalności, czyli ogólnych
plusów i mikro minusów. Z niewielu wad, jakie ta książka posiada,
mogłabym podać początki. Rasowy mol książkowy oczywiście
problemu mieć nie będzie z przebrnięciem przez pierwsze sto
stron... tak, sto. Pierwsze rozdziały nie powalają na kolana i
czytałam je, spokojnie i niespiesznie, bez większego
zniecierpliwienia oczekując na to, aż lektura mnie porwie. No i
stało się, nadszedł ten moment, w którym stopniowo na jeden raz
pochłaniałam trzydzieści, potem czterdzieści i pięćdziesiąt
stron. A krzywiących się na myśl o trudnych początkach spieszę
pocieszyć, że w mig przez nie przebrniecie – otóż język. Pani
Meyer pisze bardzo plastycznie, lekko i jak na mój gust –
zachwycająco. Momentami aż dziwiłam się, że autorka tak świetnie
opisuje to wszystko, co wymyśliła (za co kolejny plus) i samym
stylem byłam oczarowana. A to dopiero początki „ochów” pod
adresem Intruza.
Bohaterowie. Cóż,
spodziewałam się w dawnych czasach, że historię będziemy
poznawać z perspektywy Melanie i nie małym zaskoczeniem dla
mnie był fakt, że narratorką jest Wagabunda. Na pozór czarny
charakter, ta zła, pasożyt, żerujący na ludziach. Z kolejnymi
rozdziałami, dalszymi zmieniałam swoje stanowisko, jednak...
Tych „jednak” jest
tak wiele, że aż ciężko mi to sobie samej poukładać.
Dusze. Nieskazitelni
mieszkańcy kosmosu. Nieznające kłamstwa, szlachetne istoty,
kierujące się sprawiedliwością i dobrocią. Brakiem przemocy. I
te oto niewinne istotki przybywają na Ziemię. Planetę zamieszkałą
przez ludzki gatunek, skory do bitew, wojen, brutalności i
okrucieństwa. Na pozór ucywilizowany, ale pisząc tę recenzję
zaczynam się zastanawiać, co to znaczy ucywilizowany.
Jesteśmy niedoskonali.
Mamy swoje słabostki. Daleko nam do ideałów i w zetknięciu z
najczystszą postacią dobra... stajemy się kwintesencją ludzkości.
Przynajmniej tak ja odbieram lekturę Intruza. Wybierając
walkę, bronimy swojej planety przed najeźdźcami z kosmosu.
Ziemia jest dla Dusz
tylko kolejną planetą spośród wielu, na której mogą zdobyć
kolejne doświadczenia. Miejscem zupełnie odmiennym od innych, na
których wcześniej bywały. Całkowite zdominowanie stworzonego
przez ludzi świata powoduje bunt, co wydaje się nam być
oczywistym.
Przez 95% czytania
sądziłam, że nie ma szczęśliwego zakończenia. Że jest ono
fizycznie niemożliwe, bo ucierpi ktoś z moich ulubieńców. A było
ich czterech, więc klęska któregoś z nich wydawała się
nieunikniona. Kulminacyjna scena... mam wrażenie, że nie pasuje.
Może po prostu zbyt mocno się wczułam, przygotowałam na smutny
finał, a tu jednak... Odbieram to też jako manifest
„człowieczeństwa” w czystej postaci. Mimo wszystko, nie tego
się spodziewałam.
I będzie kontynuacja,
co też jest dla mnie zaskoczeniem, bo sądziłam, że to będzie
powieść jednotomowa. Cóż, sięgnąć, sięgnę na pewno, ale czy
pani Meyer planuje jakąś dłuższą serię? Bo nie chcę tracić
odzyskanego dla niej szacunku.
Intruz daje do
myślenia. Bardzo mocno i w dodatku trwale. Książka zawładnęła
mną do tego stopnia, że wciąż jeszcze po głowie kołaczą mi się
strzępy refleksji i jakieś nieuformowane myśli. Próba dokonania
wyboru, po której stanęłabym stronie, gdybym stała się bohaterką
książki. Jakie decyzje bym podjęła. Komu ufałabym, a komu nie
wierzyła nawet w najmniejszym stopniu.
Lektura Intruza
wciągnęła mnie, nie pozwalała myśleć o ewentualnych innych
książkach, które czytałam, albo miałam w planach. Porwała mnie.
Językiem, fabułą i bohaterami. I choć bardzo wiele się nie
dzieje w książce, to polecam ją z czystym sumieniem każdemu, kto
ma ochotę na inteligentną, zmuszającą do zastanowienia się nad
słowem „człowieczeństwo”.
A o filmie wspominałam
w poprzedniej notce.
Ocena: 9,5/10 <--
Już miałam nadzieję, że nadejdzie historyczny moment. Chwila, w
której jakiejś innej książce niż tytuły z konkretnej serii
wystawię najwyższą ocenę, ale jednak nie. Poza tym, co tu dużo
mówić, takich gatunków po prostu się nie porównuje. A pozory
normalności wolałabym jednak zachować. No i początek...
Cytaty, których nie
mogę nie przytoczyć:
Wśród dusz można
było coś zdziałać tylko dobrocią. Nigdy przemocą.
Pomyślałam, że może
to i lepiej, iż opuszczam tę ponurą planetę, na której wszędzie
czai się śmierć. Chyba wolę już nicość.
Powiem Ci, że Zmierzch to nic w porównaniu z Intruzem. Jak saga okazała się (dla mnie) totalnym niewypałem (filmy już lepsze), to Intruz mnie pochłonął i również nie mogłam skończyć go zachwalać. Dla mnie to fe-no-men!
OdpowiedzUsuńA co do filmu, to nie mogę się doczekać. Jak go spaprzą, to chyba ich zabiję... :P
Pozdrawiam! :)
D.
"Zmierzch" to katastrofa, ale "Intruz" jest naprawdę fantastyczną książką, czytałam ją kilka razy, bo bardzo mi się spodobała.
OdpowiedzUsuńP.S. Uwielbiam Twojego blogowego duszka! ;)
Mnie odstrasza autorka i jej styl pisania. Nieco infantylny, nawet z błędami (chyba, że to kwestia tłumacza, ale przecież jego zadaniem jest nie wpływać na styl)... Ale skoro wszyscy piszą, że to znacznie lepsze od Zmierzchu to może się skuszę.
OdpowiedzUsuńUwielbiam "Intruza"! Zawładnął mną całkowicie. Początek nie był dla mnie aż tak trudny, ale jednak tak naprawdę wciągnęłam się po tych 100 stronach. Również pokochałam, wspomnianą przez Ciebie, czwórkę bohaterów i płakałam nad przykrością (trochę delikatnie nazwane), jaka ma ich spotkać. Byłam bardzo zaskoczona faktycznym zakończeniem, jednak równie bardzo usatysfakcjonowana :) Przez kilka dni po skończeniu tej książki jeszcze zajmowała ona moje myśli i chyba nie spocznę, póki nie zakupię własnego egzemplarza i nie przeczytam jej ponownie :D
OdpowiedzUsuńRecenzja świetna i gdybym już nie była po lekturze tej książki, to na pewno bym po nią teraz sięgnęła :D
Muszę przyznać, że choć sagę zmierzch po prostu uwielbiam to do tej książki jakoś nigdy specjalnie mnie nie ciągneło. Po Twojej recenzji zmieniam swoje zdanie i chyba w końcu muszę ją przeczytać. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzytałam dawno temu i nawet książka mi się spodobała, choć przez ostanie 10 minut bawiłam się Twoim duszkiem.
OdpowiedzUsuńCzytałam 'Zmierzch' tej autorki i pare dni po tym byłam zachwycona, ale potem to mineło i smiałam sie sama z siebie. Sama nie wiem czy tą książke bede miala zamiar przeczytac, ale chyba dam jeszcze jedna szanse autorce.
OdpowiedzUsuńMimo mojej awersji do ani Meyer i jej powieści o wampirach, jestem miło zaskoczony twoją recenzją i tematem nowej powieści autorki. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMuszę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńSwego czasu książka również wywarła na mnie duże wrażenie. Tak, postać Wagabundy zapada w pamięć. Zła dusza, która owładnęła człowiekiem, by potem podjąć jeden wybór, dać im tak wiele.
OdpowiedzUsuńJuż od bardzo dawna mam w planach 'Intruza'. Zawsze jednak jakaś inna książka odwraca moją uwagę w księgarni. Tym razem muszę być silna :) Myślałam, że to będzie tylko jednotomowa powieść. Nie wiem czy to źle czy dobrze, że autorka zmieniła zdanie...
OdpowiedzUsuńKsiążka zdecydowanie znajduje się na liście moich ulubionych. Uwielbiam ją całym sercem. Zobaczymy, czy film też będzie taki świetny tak na marginesie. Też słyszałam, że książka ma być kontynuowana i trochę sceptycznie się do tego odnoszę, ale skoro pani Meyer uważa, że od początku to miała być trylogia, to czemu by nie? Sięgnę na pewno:)
OdpowiedzUsuń"Zmierzch" mnie stanowczo nie zachwycił, więc zastanawiam się nad przeczytaniem "Intruza". Jednak chyba się skuszę, bo dałaś bardzo wysoką ocenę i wielu osobom się ta książka podoba...może też będę oczarowana? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ja słyszałam, że ma być kontynuacja "Zmierzchu". O tym nie było mowy o.O
OdpowiedzUsuńPowtórzę się: czytałam fragment, ale zrezygnowałam z lektury, bo mnie nudziła. Postaram się jednak ją wypożyczyć (tym razem serio serio) i ją spróbować jeszcze raz zacząć wchłaniać.
Pozdrawiam :)
Uch, a "Intruz" kurzy się u mnie na półce od 2008... Muszę się w końcu za niego zabrać. Koniecznie najpierw chce przeczytać książkę, potem film ;)
OdpowiedzUsuń"Zmierzch" nie przypadł mi do gustu, ale może "Intruz" przekona mnie do tej autorki? ;-) Chętnie zapoznam się z tą książką, zwłaszcza, że tak Ci się spodobała :-)
OdpowiedzUsuńWszyscy chwalą "Intruza", a ja nadal boję się rozczarowania, bo patrzę przez pryzmat "Zmierzchu"...
OdpowiedzUsuńSagą Zmierzch nie byłam zachwycona, aż dziw, że przetrwałam wszystkie kinowe części. Jednak "Intruz" mnie intryguje i jak tylko trafię na niego w bibliotece to, oj będzie się działo :-)
OdpowiedzUsuńW końcu będę się musiała za nią zabrać :)
OdpowiedzUsuńwłaśnie jestem w trakcie czytania :)
OdpowiedzUsuńOj muszę ją przeczytać przed obejrzeniem ekranizacji ;) Wysoka ocena, zachęcasz ;) Twórczość pani Meyer jest wprost nieoceniona, dlatego jestem w 99% pewna, ze jej książka mnie nie zawiedzie :) Pozdrawiam :3
OdpowiedzUsuńcudowny blog, książka wydaje się bardzo ciekawa :D
OdpowiedzUsuń"Intruza" jeszcze nie czytałam. Czekam aż pojawi się w bibliotece :D Ostatnio koleżanka opowiadała mi o tej książce, więc opinia twoja i jej zdecydowanie mnie przekonały :D Na duży plus działa to, że czegoś takiego jeszcze nie było :D
OdpowiedzUsuńhttp://recenzentka-carrie.blogspot.com/
Jakoś nigdy nie czułam potrzeby sięgania po tę książkę. "Zmierzch" owszem, czytałam, ale jakoś mojego wielkiego zachwytu nie wywołał, bo były momenty gdzie się ładnie przy nim męczyłam. Cóż, więc tej książkę również mimo wszystko raczej podziękuję. :)
OdpowiedzUsuń,,Intruza'' czytałam bardzo dawno temu, chyba bodajże w dniu premiery, ale pamiętam jakie niesamowite wrażenie na mnie wywarł. Całkiem inna lektura w porównaniu do ,,Zmierzchu''.
OdpowiedzUsuńTeż czytałam i też byłam (ba, nadal jestem) książką zachwycona! ;)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za sagą Zmierzch, a do tej książki jakoś specjalnie mnie nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Mam nadzieję, że uda mi się niedługo przeczytać "Intruza", bo tyle się o nim mówi dobrego, że aż grzech tego nie zrobić.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja! :)
Pozdrawiam i serdecznie zapraszam http://heaven-for-readers.blogspot.com/
Książka wręcz fantastyczna, ani na chwilę nie mogłam się oderwać, Naprawdę, Meyer się postarała.
OdpowiedzUsuń