Autor: Mike Carey
Wydawnictwo: Mag
Ilość stron: 411 (aczkolwiek mogę się mylić o mniej więcej trzy za dużo, bo nie mam książki pod ręką, ale taka właśnie liczba mi świta)
Rok wydania: 2006
Gdy
poznajemy Feliksa Castora jest on w trakcie wykonywania swojej pracy.
Aktualnej pracy, do której podjęcia zmusiły go potrzeby finansowe.
W dodatku nie zajmuje się on czymś, do czego został stworzony.
Feliks jest egzorcystą. Nie wykonuje zawodu z powodu pewnego wypadku
z przeszłości. Jego orężem jest flet. Dzięki niemu potrafi
on ujarzmić zjawy i odsyłać do... No właśnie, dokąd?
Na ten temat nasz bohater nie ma zielonego pojęcia i
szczerze powiedziawszy nie ma on ochoty odkryć tej
tajemnicy.
Już
na samym początku zapałałam do Feliksa sympatią. To on jest
narratorem w powieści i niezwykle barwnie i dobitnie opisuje to, co
go spotyka. Stosuje też nietuzinkowe porównania, ale o tym radzę
się przekonać na własne oczy. Feliks mieszka ze swoja
dawną przyjaciółką w sporych rozmiarów domu, a właśnie
na niego musi zarobić. Nie świadczy już usług jako egzorcysta.
Teraz zajmuje się pokazami magicznymi. Swoimi sztuczkami zabawia
dzieciaki na przyjęciu urodzinowym. Nie przypada do gustu
gospodarzowi domu i jednemu z jego synów. W wyniku pojawienia się
pewnych okoliczności Feliks nie otrzymuje zapłaty za
swój występ ale w dalszej części okazuje się, że to
nie koniec jego przygody z Panem Dodsonem.
Odwiedza
też swojego opętanego przez demona przyjaciela Rafiego. To
właśnie z postacią Rafiego łączą się powody
zaprzestania wykonywania zawodu przez Castora.
A
wieczorem Feliks udaje się do swojego mocno zaniedbanego i
od jakiegoś już czasu nieużywanego biura.
Decyduje się odebrać telefon, choć bardziej z chwilowego kaprysu,
aniżeli z chęci pozyskania klienta. Pomimo ostrzeżeń Rafiego ów
(tutaj pozwolę sobie wspomnieć o tym, że wszelka forma
tegoż słówka występuje w tej książce bardzo często i zakrawa
mi to na fetysz, tylko nie wiem, czy tłumacza, czy autora;) klient
się pojawia. A w interesie tegoż osobnika jest wypędzenie
zjawy z muzeum. Dla takiego Feliksa niby nic trudnego, a forsa
potrzebna i to od zaraz. Pierwsza wizyta w gmachu muzeum nie okazuje
się zbyt owocna i tuż po przekroczeniu progu nasz egzorcysta
spotyka wrogów. Alice, sceptyczna do samego istnienia zjawy (bo
nigdy jej nie widziała) i umiejętności Castora (bo przecież to
może być zwyczajny oszust i żadnego potwierdzenia na skuteczność
jego działań mieć ona nie będzie) co krok dogaduje mu,
albo utrudnia robotę. A gdy nasz bohater dokopuje się do naprawdę
głęboko i skrzętnie ukrytych tajemnic okazuje się,
nie pierwszy z resztą raz, że czasem niewiedza jest
lepsza od świadomości. Bo to sprowadza na niego niebezpieczeństwo,
ale i budzi w nim chęć rozwikłania tej zagadki. Bo historia i
powód nawiedzania archiwum przez kobiecą zjawę z
czerwonym woalem zamiast twarzy jest co najmniej intrygujący.
A że pociąga za sobą straszne konsekwencje dla
tego, kto tenże powód odkryje... To już problem Feliksa.
Nasz
egzorcysta musi współpracować z pracownikami archiwum -
jednymi mniej, innymi bardziej chętnymi do udzielania mu informacji.
Na wyjątkową sympatię z mojej strony zasłużyła
sobie Cheryl i jej nietuzinkowe podejście do codzienności
oraz pewność siebie i i sposób bycia. Zaprzyjaźnia się
z Feliksem i to między innymi dzięki niej udaje mu się
rozwiązać problem nawiedzeń.
Książkę
pochłonęłabym o wiele szybciej, gdybym miała czas na czytanie, a
wiadomo, jak to ze świętami. Tam jeden prezent, tu drugi, jeszcze
popakować trzeba i jeszcze pomóc w przygotowaniach... ale i tak,
pomimo tych ponad czterystu stron i dość gęstego druku szybko mi
poszło. Może dzięki językowi, może dzięki postaci Feliksa...
Jedynym minusikiem były dość szczegółowe opisy Londynu. Może
nie tyle, że były nudne, ale w sumie nie wiele wnosiły, bo nazwy
ulic i miejsc znanych tylko Londyńczykom nie specjalnie cokolwiek mi
mówiły, a autor serwował je, choć niedługie, na początku prawie
każdego rozdziału.
Co
do scen akcji nie było ich zbyt wiele, nad czym też nieco ubolewam.
Tym, którzy czekają na pełne tajemniczości i
magii opisy rytuałów czy zjaw i
konkretnej charakterystyki niektórych zjaw muszę
zasmucić. Nie wiele jest w książce elementów czy
scen fantastycznych. To raczej powieść sensacyjno - przygodowa
z takimi elementami, no bo mamy zjawę, mamy jakieś tam demony, mamy
jednego sukkuba. Cała reszta to sprawdzanie tropów,
poszlak, informacji, jak też przeprowadzanie prowokacji
i przesłuchiwanie świadków. Zakrawa na kryminał, ale
zupełnie nietypowy. A z duchami Feliks radzi sobie za pomocą
swojego fletu i niczego więcej.
Bohaterowie
są na tyle dobrze skonstruowani, że łatwo nam ich od siebie
odróżnić. Może większy problem wynikać z próby wyobrażenia
sobie ich bo opisy wyglądu poszczególnych postaci są
skąpe i nieszczegółowe (jak to przystało na męskie oko). jednak
każda z postaci ma coś, co ją wyróżnia, taką jakby etykietkę,
na przykład można sobie łatwo zapamiętać, że Scrub to
ten grubas pracujący dla Damjohna. A jego współpracownik to
Arnold, Arnold Łasica o twarzy przypominającej swoim wyglądem to
właśnie zwierzątko. Nie bój nic, nie spoileruję;)
Porwała
mnie historia Castora i zdecydowanie mam ochotę sięgnąć po
kolejny tom. Podoba mi się klimat - trochę mroczny, niepokojący,
zupełnie nie dążący do ideału. Już wcześniej czaiłam się na
tą serię, jednak z niewyjaśnionych przyczyn nie
byłam do niej przekonana i szkoda, bo teraz coraz mniej czasu na
czytanie będzie. Od stycznie obiecuję sobie naprawdę
ostro przyłożyć się do nauki. Ale czytywać będę, nie
ma bata, nie da się mnie od tego odwieść tak w zupełności.
Jak
mijają święta? Ja jestem już lekko przejedzona, a nie zapowiada
się na post w najbliższym czasie... A przecież zaraz Sylwester!
Snujecie już jakieś plany? Szalona impreza, czy spokojnie, w
domowym zaciszu przy telewizorze (podejrzewam, że w większości
przypadków - książce. Raz spędzałam Sylwka z trzecim tomem Darów
Anioła i nie żałuję ani trochę! Tylko, że wtedy myślałam, że
to będzie koniec...)? Chwalić się w komentarzach;)
Ocena książki: 8/10
Ocena książki: 8/10
Ja jak na razie się trzymam. Wyżerka wyżerką, ale mam umiar, nie to co mój szwagier... :)
OdpowiedzUsuńSylwestra oczywiście spędzę z moimi skarbami, czyli książkami. Miała przyjechać moja koleżanka, ale kłopoty rodzinne oraz brak zezwolenia z sądu uniemożliwiły to. Trochę szkoda, ale cóż... tak bywa.
Książka wydaje się ciekawa, lecz jak rzecze moja stara śpiewka - mam wiele innych książek do przeczytania :D
No i oczywiście pozbyłam się już kataru. Gorzej z bólem gardła. Najwyżej przemilczę cały dzień, ale to będzie trudna dyscyplina dla takiej gaduły jak ja... :D
Pozdrawiam :)
Bardzo ciekawa tematyka, lubie takie. Postaram się ją zdobyć :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :)
booksloovers13xd.blogspot.com - o książkach
moviesloovers.blogspot.com - o filmach
Lubię wszelkiego rodzaju książki i choć pewnie po tą nie sięgnę, to z przyjemnością przeczytałam Twoją recenzję. W następnej notce u mnie pojawią się trzy książki i choć zapewne nie napiszę o nich zbyt wiele, bo raczej skupiam się na kosmetykach, to jestem miłośniczką książek i dodaję Cię do obserwowanych :)
OdpowiedzUsuńCałe życie nie planuję chodzić z nosem w komórce, przeglądając recenzje na wizażu :) rozczarowanie także uczy ;p zresztą, tylko peeling Isany i Beutisy są naprawdę wielkimi tragediami. Widzę, że odliczasz czas do filmu Dary Anioła... Mimo, że seria nie była najwyższych lotów, to szalenie mi się spodobała i razem z Tobą czekam na premierę :)
OdpowiedzUsuńJa jestem bardzo wymagająca, jeśli o książki chodzi. W Darach Anioła dostrzegam kilka błędów w tłumaczeniu ( lub błędów autora ), a to mi zawsze psuje czytanie książki. Fabuła jest niezła, niebanalna w porównaniu do reszty tego typu książek, czyta się miło i przyjemnie. Dla mnie jest to relaksująca lekturka :) Będę musiała poczytać o aktorach, bo przyznam szczerze dopiero teraz - u Ciebie - dowiedziałam się, że będzie ekranizacja. Od dawna nie czytam pisemek w których pojawiają się takie newsy, więc jestem wiecznie zielona :)
OdpowiedzUsuńWydaje się ciekawa, ale nie czytałam jej.
OdpowiedzUsuńOgromnie mnie zaciekawiła tematyka tej książki, więc muszę się za nią rozejrzeć koniecznie. Mam nadzieje, że może w mojej bibliotece będą ją akurat mieli. Zobaczymy.
OdpowiedzUsuńCo do świąt, u mnie wielkie obżarstwo i teraz myślę, kiedy ja spalę te wszystkie kalorie he he:-)
Pozdrawiam.
Muszę przeczytać tą książkę. Bardzo pobudziłaś moją wyobraźnię.
OdpowiedzUsuńJa jestem w tym momencie załamana, ponieważ własnie skończyły się pierogi. A tak na poważnie to nie marudzę, ale przejadłam się mandarynek. :)
Nie słyszałem o tej książce, a wygląda interesująco!
OdpowiedzUsuńA święta jak święta :) Na sylwestra nie mam planów, ale wcale nie miałbym nic przeciwko spędzeniu go razem z książką :)
beautiful blog!!!!
OdpowiedzUsuńI’m your new follower!!
If you like mine, do the same!!
Freaky Friday
Freaky Friday Facebook Fan Page
Chyba jednak nie jest to książka dla mnie...
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam książki o takiej tematyce więc jeżeli kiedyś się na nią natknę to na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, na który będę wpadać, bo opisujesz książki właśnie w moim guście :)
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie ( dopiero zaczynam moją przygodę z recenzjami i mam nadzieję, że jakoś się to rozwinie ) :D
Kolejna świetna recka! Jestem z Ciebie taaka dumna :*
OdpowiedzUsuńBtw., narobiłaś mi chęci na tę książkę. A ja nie pożyczam... i co teraz?!
Złam swe zasady Rhiamon :P
UsuńJa na razie tematykę aniołowo-wampirową zostawiam jak tylko przeczytam Finale choć myślę, że może zacznę jeszcze raz od Szeptem <3
OdpowiedzUsuńlubię mroczne i niepokojące klimaty, więc może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńnie czytałam. Wydaje się być bardzo mroczna..
OdpowiedzUsuńOoo, nie! To zdecydowanie nie dla mnie. Nie ta tematyka ;P Takich książek się po prostu...boję. ;P Sylwester prawdopodobnie będzie u mnie w zamkniętym gronie - same kobiety. :) Ty zaś baw się dobrze :) A jak już tu jestem, to zapraszam do mnie na bloga ;)
OdpowiedzUsuńTaka mroczna i ciekawa historia. Egzorcyzmy? Brzmi dobrze! ;)
OdpowiedzUsuń___________
Ale przygoda! ;) To się nadenerwowałaś na pewno...
O egzorcyzmach jeszcze niczego nie czytałam, a po tej recenzji mam na to wielką ochotę ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój blog :
32litery-swiatksiazki.blogspot.com