Podsumowanie roku 2012 według DżejEr :)

Jak każdy, to i ja;) W tymże roku założyłam tego bloga i jeszcze się rozkręcam z recenzowaniem. Liczę na to, że w przyszłym, 2013 wszystko będzie wyglądało jeszcze lepiej (jeśli mowa o blogowaniu i książkach) i o wiele lepiej (jeśli ktoś pyta o aspekty życia codziennego).

Przeczytanych książek w tym roku: śmiesznie mało - 28
Recenzji: jeszcze weselej - 10 (ale to dopiero początki... one zawsze są trudne)
Obserwatorów: 29
Postów: 29
Wejść na bloga: 1560

Ten rok obfitował w wiele bardzo pozytywnie odebranych przeze mnie tytułów, były nawet takie, w których po skończeniu uroniłam kilka łez. A nie jestem osobą łatwo wzruszającą się, czy lubiącą okazywać emocje (no chyba, że ktoś mnie zaprowadzi do księgarni).


Perełki 2012:
DEMI MONDE - Zima (Rod Rees) - Największe chyba zaskoczenie tego roku, choć wydane w 2011 i... słabo wypromowane. Coś mi się zdaje, że nie zanosi się na publikację kolejnego tomu, a szkoda, bo zakończenie wbija w fotel. Książka ma sporo, bo ponad 500 stron, a pochłonęłam ja w jakieś dwa dni. Gdy ktoś próbował mi przerwać czytanie jej, warczałam i krzywiłam się i... nie odrywałam od lektury.





GONE - Faza 5: Ciemność (Michael Grant)
Tym, którzy czytali nie muszę tłumaczyć, jakim genialnym pisarzem jest pan Grant i jak dobrze potrafi zbudować napięcie. Wszystkie wątki były interesujące, za równo głównych bohaterów, jak i te nieco poboczne, które miały swój początek w tej części. Z nie cierpliwością czekam na tom 6. Szkoda, że będzie to już ostatni. Na marginesie, zadziwia mnie, że autor potrafi utrzymać jednakowo wysoki poziom w każdej z części.




Finale (Becca Fitzpatrick)
Tą serię po prostu kocham. Kupowałam ją od pierwszego tomu, zaraz po premierach i uwiedziona postacią Patcha pochłaniałam tak szybko jak żadne inne książki (bo czytać ogólnie kocham, ale tempo miewam bardzo zróżnicowane). Nora może i jest irytująca, ale w mojej subiektywnej ocenie, mniej niż inne, typowe szaromyszkowe bohaterki. Jedynym minusem tej części jest moim zdaniem Vee. Ale nie czas i miejsce na reckę.




Wampiry z Morganville: Pojedynek, Czarny świt (Rachel Caine)
Arcy genialna w mojej ocenie, ukochana przefantastyczna seria. Przepraszam, za nadmiar epitetów, ale po prostu inaczej nie potrafię. uwielbiam bohaterów, miejsce akcji, opisy walk, wątki poboczne i główne i humor. Ciekawi mnie, czy kiedyś dorwę w swoje ręce coś, co zdetronizuje mi Morganville (i drżę na tę myśl).




Mój własny diabeł (Mike Carey)
Miałam wobec tej książki pewne oczekiwania i autor z łatwością im sprostał. Tego właśnie się spodziewałam: intryg, oryginalnych postaci, zjaw i czarnego humoru, oraz wartkiej akcji i lekkiego języka, a wszystko to wpisane w nie do końca malowniczy Londyn. Nie zawiodłam się.


Nieświęte duchy, Nieświęta magia (Stacia Kane)
Od pierwszych stron polubiłam bohaterkę. Spodobał mi się również i to bardzo klimat książki. Nieidealny, pełen niebezpieczeństw, w dodatku pełen zjaw i duchów. Można by pomyśleć, że mam jakąś słabość do egzorcystów, ale po prostu podobają mi się książki tego rodzaju. Z tak wykreowanym niepokojącym światem. Mam na półce trzeci tom i niebawem się za niego zabiorę.



Córka dymu i kości (Laini Taylor)
Bardzo mnie wciągnęła i oczarowała akcją, bohaterami i pomysłowością autorki. Oryginalna, niepowtarzalna, po prostu super. Polecam każdemu i ten jeden raz należy dać wiarę opisom na okładce. To niezaprzeczalny hit i godna uwagi pozycja.

Noc Blizn (Alan Campbell)
Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie ta książka. Byłam w tanim składzie książek we Wrocku i patrze, nie wiele ponad dychę i o aniołach - może być fajne. Ogólnie książka ma bardzo mroczny, niepokojący i ponury klimat. Głównym celem mieszkańców DeepGate jest składanie ofiar swojemu bogowi Ulcisowi. Ludzkie ciała są zrzucane do otchłani, bardzo głębokiej i niebezpiecznej w celu złożenia w darze temuż bóstwu. Tyle, że nikt nie wie, po co Ulcisowi te ciała... Najbardziej uwiodły mnie postaci Truciciela i Carnival. Ich cyniczne, ale bardzo prawdziwe powiedzonka po prostu mnie urzekły. Niestety, ostatnim razem, gdy byłam w tym samym miejscu nie udało mi się dostać kontynuacji. Szkoda, ale będę czekała cierpliwie.

Oprócz wymienionych wyżej na uznanie zasługują Mag w Czerni (Jaye Wells), Miasto Zagubionych Dusz (Cassandry Clare), Z ciemnością jej do twarzy (Kelly Keaton), oraz Szalone życie Rudolfa (Joanna Fabicka)

A teraz PART 2, czyli TE TYTUŁY OMIJAĆ JAK NAJSZERSZYM ŁUKIEM I ODDALAĆ SIĘ W BIEGU:
Drżenie (Magiie Stiefvater)
Zanudziła mnie na śmierć niemalże (bo jednak nadal żyję) ta pozycja. Główni bohaterowie są mdli, za grosz w Drżeniu nawet humoru nie ma. Jedyni malutki plusik mogę postawić za opisy widoków i miejsc akcji. Nic więcej. A Seth zakrawa na smutnego, kruchego emo nastolatka. Może i niektórym ta książka bardzo przypadła do gustu, ale mnie zraziła do siebie tak mocno, że nie mam już ochoty sięgać po inne książki tej autorki (a miałam ochotę na Wyścig śmierci... miałam, nim nie ujrzałam nazwiska pisarki)



Londyńska makabra (Steven Saville)
Książka może i nie jest do końca porażką, ale wydaje mi się, że autor nie potrzebnie rozciągnął na 576 stronach zdarzenia mające miejsce w czasie... jednej nocy. Spora przesada jak dla mnie, choć sceny akcji są dobre, ale wiele postaci jest dość schematycznych i po prostu zbyt to wszystko zagmatwane. Nie polecam, no chyba, że fanatykom fantastyki którzy od dawna siedzą w tym gatunku i nie boją się takich wyzwań. Ale książka ciężka, nie powiem.





Przebudzona (P.C. Cast&Kristin Cast)
Ósmy tom Domu nocy to po prostu kolejne spotkanie z infantylnymi bohaterami (zastanawiającymi się, czy ciastka z cukrem należy wpisać do rubryki dobra, czy zła), pozostawiającym wiele do życzenia językiem i kolejną wymianą postaci (ktoś umiera, ktoś nowy się pojawia. Po lekturze przebudzonej stwierdziłam, że czas porzucić tą sagę i dać sobie z tasiemcem spokój. Niby seria miała być ekranizowana, ale kompletnie sobie tego nie wyobrażam. Lepszy moim zdaniem byłby serial - pewnie pokusiłabym się o oglądanie go.



Płonący stos: Kielich wiatrów, Krąg popiołów (Kate Tiernan)
Kolejny pseudo bestseller. Może i autorka wysiliła się trochę, żeby stworzyć tę historię, ale postacie są szablonowe, mdłe i przewidywalne. Żadna z sióstr nie wzbudzała mojej sympatii. Podobał mi się tylko Richard (przerośnięte, hardcorowe dziecko) i pojawiał się epizodycznie. Szczególnie gdy pojawiły się porównania w stylu "czułam się jak podróbka torby Versace" już cisnęły mi się na usta nie wyrażające pochwały słowa. Dziękujemy pani Tiernan (to samo, co w przypadku autorki Drżenia - po książki spod pióra tejże autorki już nie sięgnę)



Angelologia (Danielle Trussoni)
Męczyłam i wymęczyłam, ale trwało ot pięć miesięcy. Powodzenia życzę tym, którzy zaczęli batalię z Angelologią. Może i da się podziwiać kunszt w tym, co napisała pani Trussoni... owszem, da się, gdy już się przez to wszystko przebrnie. A że w chwili pełnej napięcia jeden z bohaterów ma czas, żeby zauważyć, że jakiś tam gadżet, zupełnie nie związany z tym, co dzieje się w książce ma kolor perłowego różu.
Tyle w temacie.



Enkalawa (Ann Aguirre)
Najstarszniejsza, najokropniejsza książka, jaką miałam okazję czytać. Zero humoru, zero dobrej akcji, zero oryginalnych bohaterów. Nawet kanały, podziemia czy co to tam było nie zostały opisane w ciekawy sposób. Łączenie tego tytułu z Igrzyskami Śmierci to bluźnierstwo. Się zbulwersowałam.







Wreszcie przebrnęliśmy przez wszystko, co wydało mi się godne wspomnienia. Notka się porządnie wydłużyła, chwała i cześć tym, którzy faktycznie przeczytali wszystko, a nie tylko przebiegli wzrokiem (za co nie winię, znana jestem ze swej rozwiązłości).
A zatem życzę wszystkim Blogerom i sobie również Szczęśliwego Nowego Roku i Szampańskiego Sylwestra.
Oby 13-tka nie okazała się pechowa:) Szczególnie dla maturzystów, do któych mam zaszczyt (czytaj: pecha) należeć.

Komentarze

  1. O, Enklawa xD mnie się całkiem podobała.
    Również szczęśliwego nowego roku! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak na początek to i tak ładna statystyka :-) Szczęśliwego Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń
  3. Początki bywają różne, ważne że rozwijasz skrzydła.
    Dzięki za namiary na "DEMI MONDE - Zima" zainteresowała mnie ta książka, będę jej poszukiwać. Jestem zdziwiona Twoją oceną powieści "Drżenie", ale mimo to spróbuję nie zanudzić się podczas czytania tej książki :)

    Dziękuję, wzajemnie wystrzałowej sylwestrowej zabawy i szczęśliwego Nowego Roku :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To wcale nie są śmieszne wyniki! Szczerze? Zastanawia mnie jacy są ludzie, którzy czytają rocznie po 70 czy nawet więcej książek. Sama uczę się, pracuję, odbywam dwumiesięczne praktyki i... nie mam czasu na czytanie tych książek, które sama sobie wybiorę. A jeśli już to ma to miejsce w wakacje, w święta. Jeśli ktoś się uczy, ma lektury szkolne/literaturę studencką, normalnych znajomych, domowe obowiązki i nie jest człowiekiem wyalienowanym, to jest to jak najbardziej dobra liczba. :) Ważne, aby iść na jakość, a nie na ilość.

    Szczęśliwego!

    OdpowiedzUsuń
  5. Drżenie jest aż tak zUe? Hmm... Ocenie jak przeczytam, może jednak ja coś w nim odnajdę dobrego.
    Statystyka statystyką, ale jak dobrze pamiętam to nie miał to być blog z recenzjami, ale wypłynęło co innego. W sensie pozytywnym :)
    Szczęśliwego Nowego Roku! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie martw się następny rok będszie lepszy.
    Przeczytałaś wile ciekawych tytułów :)
    Zyczie Ci powodzenia i wytrwałości, a także szampańksiej zabawy :*
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
    booksloovers13xd.blogspot.com - o książkach
    moviesloovers.blogspot.com - o filmach

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdziwiłam się, że trylogia Magiie Stiefvater nie podobała ci się. Ja natomiast bardzo pozytywnie ją odebrałam.
    Wszystkiego najlepszego i książkowego w Nowym Roku!!!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie jestem pewna czy tempo czytania ma tu coś do rzeczy. Naukowcy dowiedli, że czytanie po kursie szybkiego czytania nie jest dokładne i tak naprawdę nie pamięta się szczegółów. Kolega skończył ten kurs, myślał, że może tę metodę stosować zawsze, ale natrafił na takiego profesora, który z imienia i nazwiska wymieniał, kto czyta po kursie, a kto czyta dokładnie. Owszem, są osoby, które potrafią tę umiejętność opanować do perfekcji, ale to bardzo trudna sztuka.

    Jeśli chodzi o takie "normalne" czytanie, to sama na przykład nie mam unormowanego tempa. Zdarza się, że w godzinę przeczytam 50 albo 60 stron, ale nieraz i 30 nie jestem w stanie ogarnąć, ponieważ język autora jest okropny.

    Zresztą co oznaczają słowa "przeczytałam 50 książek"? Czy to były książki, które posiadają około 600-700 stron czy też zamykały się w setce? :) Może się okazać, że ktoś przeczyta 10 książek, a tak naprawdę będzie to znacznie więcej niż czyjeś 30. No i liczy się też jakość. Jest różnica pomiędzy psychologicznym dramatem a infantylnym romansem. :) Zatem to wszystko jest bardzo subiektywne.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem świeżo po lekturze "Córki dymu i kości" i muszę przyznać, że książka niesamowicie mi się podobała. Z niecierpliwością czekam na kolejną część tej serii, która wyjdzie już na początku stycznia :)
    Szczęśliwego nowego roku!

    OdpowiedzUsuń
  10. "Córka dymu i kości" także mi się strasznie podobała. Serię "GONE" mam w planach, i liczę, że uda mi się ją w tym roku przeczytać.
    "Drżenie" i "Angelologia" naprawdę nie są tak straszne? Akurat po te dwie książki także mam zamiar sięgnąć. Cóż, okaże się.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ooo, i tak dobrze :D Masz racje, "najtrudniejszy pierwszy krok" ;D
    Po GONE na pewno kiedyś sięgnę ;) Gdzieś tam mam to zapisane w kolejkę ;D.
    Z twórczością Beccy Fitzpatrick kiedyś również się zapoznam. Boże, tak mało czasu, a tak dużo świetnych książek ;(. Ooo, wszyscy widzę chwalą Wampiry z Morganville ;O Chyba dopiszę do kolejki ;D Za książki o duchach, egzorcyzmach na pewno się nie zabiorę. Raz się już na tym sparzyłam i nie spałam ze dwa tygodnie ;P
    "Córkę dymu i kości" mam już w domu, niebawem się za nią zabiorę ;D. Trzecia z rzędu negatywna opinia na temat "Angelologii" - nie skuszę się, uwierzę Wam.
    Notka w całości przeczytana ;) Miejmy nadzieję, że ten rok będzie lepszy niż 2012...nadzieja matką głupich, ale co tam. Na koniec dodam - nawzajem.

    OdpowiedzUsuń
  12. Początki "Hyperversum" są troszkę ciężkie, ale potem cud, miód i malina! :)
    "Eragon" mnie też nie powalił na kolana, ale "Najstarszy" już tak. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. na pewno będzie więcej tego wszystkiego (ja też przeczytałam mało książek) ale postaram się poprawić:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku, liczę na to, iż pozostawisz po sobie coś więcej niż tylko dwu wyrazowe stwierdzenie "Chyba przeczytam", albo "Brzmi ciekawie". Byłabym niezmiernie wdzięczna za lekkie wysilenie się co do treści zamieszczanej w komentarzu.
Z góry dziękuję za wszelkie opinie, nie tylko pozytywne, ale i krytyczne, jestem otwarta na sugestie i skłonna do podjęcia dyskusji.