Martin, twórca osławionej Pieśni Lodu i Ognia, którą darzę szczególną sympatią, tworzył też inne rzeczy i to w oderwaniu od klimatów stylizowanych na realia średniowieczne. Sięgnięcie więc po te teksty, które nie są bezpośrednio powiązane z dziejami Westeros może stanowić nawet coś w rodzaju czytelniczego eksperymentu. Sprawdzamy bowiem, czy Martin pasuje nam w takim nowym wydaniu, a także czy autor, obiektywnie, w takim przeskoku gatunkowym utrzymuje poziom jakości.
Żeglarze nocy to zbiór tekstów, bardzo różnych i traktujących o zupełnie skrajnych tematach. Opowiadań jest sześć, mają różne objętości, a dwa z nich przy odrobinie wysiłku dałoby się rozciągnąć do jednotomowych powieści. Z resztą, cieńsze powieści się czytało, jednak w swej treści o wiele bardziej złożone.
Z wspomnianych sześciu tekstów, szczególnie w pamięć zapadł mi jeden, a finalnie trzy oceniam na dobre. Nie uznawałabym tego jednak za szczególnie miarodajną ocenę zbioru (tylko pięćdziesiąt procent skuteczności?). Jak już zostało nadmienione wcześniej, propozycje Martina są bardzo różne. Wyziera z nich ta charakterystyczna dla jego pióra bezpośredniość i sporo raczej brutalnych obrazów, ale… ale jest i wyobraźnia autora, która działa w sposób ujmujący.
Na tekst czołowy zostało postawione tytułowe opowiadanie o żeglarzach nocy, które zrobiło mi wielkie nadzieje na dobrą zabawę przy dalszych tekstach. Mamy tu bowiem sztuczną inteligencję, specyficzne realia świata, w którym rozgrywa się akcja i zagadkę. To ten rodzaj space opery, przy której pędzi akcja, można znaleźć sobie swojego ulubieńca i na dokładkę śledzimy wątek w pewnym sensie kryminalny.
Drugim opowiadaniem, które według mnie zasługuje na uwagę jest Skrzynka obejścia, w której Martin korzysta, w nawet rzec można innowacyjny sposób, z motywu żywych trupów. Ciekawy klimat i motyw, w tle trochę cięższych kwestii związanych z kontrolą nad przejmowaniem cennego surowca i dość ponury klimat, mający swój urok.
Dość nijakimi opowiadaniem wydał mi się Weekend w strefie wojny, któremu oddać jednak muszę ciekawy wątek obrazujący coraz wyższy poziom udziwniania rozrywki przez ludzi nie narzekających na brak pieniędzy. Poza tym niespecjalnie i wręcz z sporym znużeniem odebrałam tekst Nie wolno zabijać człowieka – motyw starcia cywilizacji i próby stłamszenia jednej przez drugą jest dość ograny, ale w tym przypadku nie przemówił do mnie w ogóle.
Wszystkie barwy pierścienia gwiezdnego wspominam dobrze, choć jednak z nieco zbyt silną nutą ckliwości. Wątek obyczajowy podobał mi się jako koncept, potem zszedł na dalszy plan, a klimat kosmicznej wyprawy nie do końca mnie zauroczył. Postrzegam to opowiadanie jako zdecydowanie neutralne w całym zbiorze.
Na największe ukłony zasługuje opowiadanie Pieśń dla Lyanny, w której Martinowi udało poruszyć się w niezwykły i pełen wrażliwości, ale i swego rodzaju bezkompromisowości kwestię relacji romantycznej, pewnego porozumienia dusz, które czasem bezgraniczne niekoniecznie musiałoby stracić rację bytu i jakość, gdyby te granice jakoś się pojawiły. A całość umieszczona jest w budzącej ciekawość scenerii odnajdowania się w nowym świecie, połączona z motywem poszukiwania siebie i nieco bolesnym dochodzeni do ponurych wniosków płynących z bezgranicznego przywiązania. Dawno już w literaturze nie odnalazłam tak ciekawego źródła do zastanowienia się nad specyfiką sfery emocjonalnej i uważam, że warto zaopatrzyć się w Żeglarzy nocy nawet dla tego jednego opowiadania.
Dobrze było też wrócić do pióra Martina, które wyjątkowo mi wśród współczesnych twórców fantastyki i science fiction odpowiada. Gdzie trzeba, jest obrzydliwie, gdzie trzeba, nastrojowo czy też niebezpiecznie. Niektóre sceny w czasie przywoływały wspomnienia tego, za co pokochałam Pieśń lodu i ognia i nie pozwalały wątpić, że czytam twórczość kogoś innego. Martin jest takim autorem, którego styl na zawsze chyba zapisał mi się w pamięci jako jeden z tych naprawdę godnych uwagi. Z chęcią sięgnę po resztę jego twórczości w oczekiwaniu na wszyscy-wiemy-co.
|tyt. oryg. The Nightflyers and The Other Stories, George R. R. Martin, wyd. Zysk i S-ka, 337 str., 1985, 2019|
Komentarze
Prześlij komentarz
Drogi czytelniku, liczę na to, iż pozostawisz po sobie coś więcej niż tylko dwu wyrazowe stwierdzenie "Chyba przeczytam", albo "Brzmi ciekawie". Byłabym niezmiernie wdzięczna za lekkie wysilenie się co do treści zamieszczanej w komentarzu.
Z góry dziękuję za wszelkie opinie, nie tylko pozytywne, ale i krytyczne, jestem otwarta na sugestie i skłonna do podjęcia dyskusji.