Opowieści z Meekhańskiego Pogranicza. Wschód - Zachód (Robert M. Wegner)


Powracam do polskiej fantastyki i również do bardzo poważnego nazwiska w tej kategorii. Wegner mi przypadł do gustu pierwszym tomem opowiadań o Meekhanie i tom drugi jakby domyka kompozycję prezentacji trzech czterech kierunków świata w formie krótkiej. Krótkiej tylko z nazwy, bo na Wschód i Zachód przypada podobnie jak w części pierwszej po około czterysta stron historii. Dobrych historii...

Dużą miałam przerwę między lekturą obu tomów i obawiałam się, że to co tak bardzo podobało mi się przy okazji czytania Północy-Południa wywietrzało z głowy. Inna sprawa, że mamy do czynienia z nowymi postaciami i tak naprawdę jedyne, co mogło mi ulecieć z pamięci to to, jak pisze autor. A styl Wegnera jest bardzo przystępny, podoba mi się dynamika, podobają mi się niebanalne aczkolwiek nie nadmiernie przekombinowane konstrukcje słowne i prostota z jaką historie Wegnera wchodzą.

Wschód
Czyli mój drugi faworyt w świecie Meekhańskiego Pogranicza. Autor snuje powieść o wędrownym czaardanie bojowym. Cztery teksty nakreślające specyfikę formacji, ale i charakter i relacje między jej członkami a przede wszystkim główną bohaterkę - Kailean. Jeżeli około dwóch tygodni po lekturze nadal pamiętam imię pierwszoplanowej postaci to jest nieźle. Ponadto przy okazji wydarzeń ze Wschodu autor serwuje cudowne sceny bojowe, wyróżniającą się na tle innych przywódców sylwetkę Laskolnyka i cudowny motyw ludu czczącego konie. W ogóle końskich wątków jest w tej części tomu sporo i ja jestem kupiona. A tak pomijając kwestię jazdy wierzchem to naprawdę Wschód czytało mi się świetnie. Można sobie znaleźć ulubieńców wśród bohaterów, pojawia się pewien zaskakujący plot twist i ogółem, czego można się domyślić po wydźwięku mojego opisu - to ta lepsza część książki.

Zachód
Utrzymane w klimacie złodziejskiego półświatka opowieści o Altsinie nie do końca mnie przekonały. Jasne, rozumiem koncepcję, wojny możnych i porachunki o charakterze mafijnym w realiach stylizowanych na średniowiecze. Problem w tym, że ta część, gdyby nie co ciekawsze przebitki pewnych wizji byłaby bardzo przeciętna i płytka, wręcz rzekłabym że jest najsłabszym opisanym przez Wegnera kierunkiem. Autor wprowadza swoje własne zasady używania nadprzyrodzonych mocy, ale sam system magii nie jest tak ujmujący jak zakazane praktyki z "wschodniej" części książki. Również w Altsinie się nie zauroczyłam, natomiast doceniam aurę niebezpieczeństwa, pojedynków i gangsterskich starć terytorialnych. Jest też trochę klimatu nadmorskiego co trochę ożywia ogólnie świat przedstawiony w tym tomie, ale uważam Zachód za najsłabsze ogniwo. 

Wegner pisze bardzo solidnie, co chwaliłam już przy okazji Północy-Południa - po męsku i co najważniejsze, raczej utrzymuje bardzo dobre tempo w swoich tekstach. Wątpię, że jego książki mogłyby nie przypaść do gustu jakiemuś amatorowi fantasy i z ogromnym zaciekawieniem zacieram dłonie na myśl o lekturze powieści, do których przejdę z parę tygodni. Doskonale wiem, że nie warto zbyt długo książek o Meekhanie odkładać...

|tyt. oryg. Opowieści z Meekhańskiego Pogranicza Wschód-Zachód, Robert M, Wegner, wyd. Powergraph, 681 stron, 2017 [V wydanie], cykl Opowieści z Meekhańskiego Pogranicza, t. 2|

Komentarze