Przystań wiatrów (George R. R. Martin, Lisa Tuttle)


Uskutecznienie poznawania twórczości Martina innej niż Pieśń Lodu i Ognia rozpoczęłam od Przystani wiatrów. Niewątpliwie pociągał mnie motyw przewodni książki (czy też zbioru trzech nowelek) - czyli lot. Martin w kooperacji z Tuttle stworzył dość ponury i surowy świat, w którym lotnicy są wybrańcami potrafiącymi wzbić się nad ziemię, okiełznać wiatry i dzięki temu skomunikować ze sobą wyspy nosząc przeróżne wiadomości. 

Czy jestem usatysfakcjonowana z lektury? Na pewno jej nie żałuję, bo uwielbiam tego rodzaju klimaty - wszechobecny wiatr, bezkres morza, od czasu do czasu jakaś skała wystając spomiędzy wzburzonych fal. Natomiast sam motyw lotników trochę mi nie zagrał. Z jednej strony są jakby "kastą wybranych", tymi, którzy z racji umiejętności latania wynoszą się ponad lądowców, a z drugiej są na ich usługach, latają między wyspami (między którymi da się też notabene przepłynąć, no ale dobra, to trwa dłużej) i robią za posłańców.

Dwójka autorów stworzyła trzy nowelki ze świata Przystani wiatrów, których główną bohaterką jest Maris - potomkini lądowców przygarnięta przez lotników. Obserwujemy jej walkę o posiadanie skrzydeł, próbę zmiany tradycji od lat obowiązującej w świecie lotników oraz kłopoty wynikającej ze starcia starego i nowego porządku. To taka historia o upartej dziewczynie, która chce dopiąć swego. Jej relacje z przyjaciółmi i wrogami są dość topornie nakreślone, a sylwetki bohaterów zazwyczaj koncentrują się na jednej, dwóch cechach. 

Zostają też wykorzystane motywy znane i powszechnie eksploatowane w fantasy - zdrada, odmienność, walka o władzę. Podczas lektury miewałam wrażenie, że niektóre z tych wątków zostają potraktowane nieco zbyt powierzchownie, ale też nie raziło to specjalnie w oczy jakimś zupełnym brakiem logiki.

Pomimo, że nie byłam specjalnie zaangażowana w rozwój wydarzeń, to docenić muszę przystępność i łatwość w przyswajaniu języka. Poza motywem latania, który ewidentnie wprowadza podziały w społecznościach Martin i Tuttle nie zaproponowali niczego nadzwyczajnego, ot przystępną przygodówkę w zadowalająco wykreowanym uniwersum, które miało potencjał, ale i pewne luki.

|tyt. oryg. Windhaven, George R. R. Martin, Lisa Tuttle, wyd. Zysk i S-ka, 404 strony, 1981, 2013|

Komentarze