Kiedy na początku tego roku przystępowałam do wyzwania "Z półki" przyszło mi na myśl: "No, wreszcie przeczytam całą Narnię, co mi na półce zalega, szybko pójdzie, lekkie to i krótkie przecież.". Miesiące mijały, z każdym kolejnym brałam się za kolejny tom i z uśmiechem na twarzy przywoływałam w pamięci opisane przez Clive Staplesa Lewisa baśniowe krainy w których mówiące zwierzęta i nieletni bohaterowie przeżywali na nowo niesamowite przygody nie wyrzekając się ani na chwilę uwielbienia i oddania Aslanowi. Dzisiaj przyszło mi pisać o ostatnim tomie tejże serii i powiem, że jestem w niesamowitym szoku po lekturze siódmego tomu Narnii. Nie mam pojęcia czym kaca książkowego wyleczę, ale pewność mam, że z przeczytanych do tej pory książek to seria o Narnii detronizuje wszystkie poprzednie "cudeńka" z jakimi miałam styczność.
Małpie figle nie często kończą się dobrze, ale tym razem frazeologizm ten należy rozumieć dosłownie. Krętacz, bardzo stary, brzydki i złośliwy szympans wraz ze swoim "przyjacielem" - osiołkiem Łamigłówkiem swoim pomysłem przebrania kopytnego w lwa dają początek końcowi. Co może spowodować duet ssaków z rzędu naczelnych i koniowatych? A sporo, tym bardziej, że Krętacz ma niezbyt szlachetne pobudki. W wyniku nieporozumień po Narnii rozchodzi się wieść o powrocie Aslana, ale gdy brak na to naocznych dowodów... Rodzi się niepokój, nieposłuszeństwo, niepewność i bunt. A potem wojna, która spada na barki ostatniego króla Narnii - Tiriana. Nie wszystko toczy się w dobrym kierunku. O Narnię dopomina się władca Kalormenu a zachwianie wiary w powrót Aslana i podważenie jego istnienia, jak tez zrównanie z Kalormeńskim bogiem Taszą nie poprawia sytuacji.
O ostatnim tomie Narnii słyszałam, że jest szokujący. Że wszystko ma bardzo nieoczekiwane zakończenie i że zwyczajnie zaskakuje. Na podstawie pierwszych tomów można stwierdzić, że Opowieści z Narnii kierowane są do czytelników w wieku 6 - 12 lat. Spojrzawszy na tom ostatni śmiem twierdzić, że ze względu na jego zawartość nie dam memu dziecku czytać tej serii zbyt wcześnie. Ostatni tom jest trudny, zmusza do myślenia, a trup ściele się gęsto. Już na samym początku pojawiają się komplikacje. Od drugiego rozdziału zostajemy wprowadzeni w sam środek akcji, która najpewniej doprowadzi do katastrofy - no chyba, że Tirian zgromadzi odpowiednią ilość popleczników. Łatwym to nie będzie, jednak nadzieja jest. W Aslanie, którego nie ma. Ale pomoc i tak nadchodzi. Miłym zaskoczeniem okazało się dla mnie pojawienie bohaterów z poprzednich tomów i choćby jedno zdaniowe wzmianki na ich temat.
W czasie całej lektury uroniłam łzy pięć razy. Jak nie ja, która zazwyczaj trzyma emocje na wodzy ewentualnie klnie jak szewc (bywa, co poradzić - wiem, że niekobiece, ale czytam zazwyczaj w samotności, więc pozwolić sobie mogę :). Bo ta część jest okrutna i brutalna, ale też wyjaśnia kilka moich wątpliwości i wzbudza tak silne uczucia, że do jutra będę miała niesamowity mętlik w głowie i nieme pytanie, którego w sumie nawet nie umiem sformułować. Ale jakiś pytanie jest i najpewniej dotyczy ono zakończenia książki - szokującego, niesamowitego i budzącego smutek, nostalgię i refleksję. I powodującego rozpaczliwe, desperackie pragnienie powrotu do Narnii.
Język jak zwykle zachwycający, obrazowy i baśniowy, ale niezbyt skomplikowany. Twórczość C. S. Lewisa zamieszała w moim wirtualnym rankingu ulubionych lektur - Morganville zostało zdetronizowane przez Narnię. Klimatem, stylem, nawet fabułą, choć seria Lewisa jest nieporównywalnie krótsza od tamtej. Może właśnie w tym jej siła?
Jeszcze jakiejś zachęty potrzeba? No to radzę spojrzeć na ocenę tego tomu:
10/10
Do tego pochwalę się, że jest to jedenasta książka przeczytana do wyzwania "Z półki" - tym samym zdobyłam poziom trzeci, który sobie wybrałam i który obejmuje 11-15 przeczytanych książek. Ale na pewno nie porzucę czytania zalegających tytułów. Jakim błędem było nietykanie Narnii przez tak długi czas...
Na zdjęciach oczywiście brakuje tomu trzeciego, którego w pakiecie otrzymanym w prezencie komunijnym nie było.
Seria składa się z tytułów:
1. Lew, czarownica i stara szafa RECENZJA
2. Książę Kaspian RECENZJA
3. Podróż "Wędrowca do świtu" RECENZJA
4. Srebrne krzesło RECENZJA
5. Koń i jego chłopiec RECENZJA
6. Siostrzeniec czarodzieja RECENZJA
7. OSTATNIA BITWA
Formalności:
Autor: C. S. Lewis
Wydawnictwo: Media Rodzina
Ilość stron: 195
Rok wydania: 1956 (za granicą), 1998 (w Polsce)
Do tego zostałam olśniona i zainspirowana. Postanowiłam zmienić nagłówek z "Dziecię mroku recenzuje" na bardziej baśniowe ale i nie odstępujące od moich upodobań, bo nieco "końskie":
- PEGAZA PIÓREM PISANE -
^Oto nowy nagłówek mojego bloga^
Czytałam tylko pierwszą część i to bardzo dawno, bo jeszcze w podstawówce (chyba w 5 klasie). Może warto wrócić do tej serii i czytać dalej :)
OdpowiedzUsuńOjej, wstyd się przyznać, nie znam ani jednej części.
OdpowiedzUsuńTy już przy ostatnim tomie, a ja jeszcze po pierwszy nie sięgnęłam.
OdpowiedzUsuńKoniecznie musze po raz drugi wziasc sie za czytanie tej seri, bo za pierwszym razem to mi sie nie udalo.
OdpowiedzUsuńLektura mojego dzieciństwa ;) Nie pamiętam już, ile dokładnie miałam lat, kiedy zagłębiałam się w Narnię, ale coś mi się wydaje, że była to liczba jeszcze jednocyfrowa ;D Dlatego poza 3 pierwszymi tomami jakoś niewiele z niej pamiętam... Jak tylko dostanę nową półkę, muszę wygrzebać swoje egzemplarze z kartonu i je na niej postawić ;) a także odświeżyć sobie któregoś sprzyjającego dnia...
OdpowiedzUsuń